piątek, 30 listopada 2012

Rozdział 12

PATTY:

Wstałam dość wcześnie, a nawet bardzo wcześnie bo o 7 co dawało mi około 3 godzin snu. Ogarnęłam się nieco, uczesałam, pomalowałam i ubrałam w TO. Po zjedzeniu śniadania postanowiłam zbudzić Igę i wtajemniczyć ją w mój niecny plan, który właśnie wykminiłam.
-Wstawaj Misiek!!-Wydarłam jej się do ucha. Ona nic sobie z tego nie robiąc przewróciła się na brzuch i nakryła głowę poduszką.- Ej! Wstawaj Bejbe bo mam niecny plan!
-Oj weź mi nie przeszkadzaj...-Wymamrotała ledwo słyszalnie.-Noc jest jeszcze,a ja miałam taki fajny sen...
-Czy ty nie dosłyszałaś czegoś? Niecny plan posiadam...-Czekałam z cierpliwością aż zareaguje.
-No dobra..mów mi lepiej jaki,a ja się zastanowię czy warto wstawać.- Powiedziała dalej trzymając zamknięte oczy.
-No nie niema tak!! Wstawaj to ci powiem!- Twardo postawiłam na swoim.
-No ok, ale wiedz że cię nienawidzę.- Oznajmiła zwlekając się z łóżka.
-Też cię kocham.. to ty się lepiej ogarnij, a ja ci zrobię coś do jedzenia..-Powiedziałam lustrując  od stóp do głowy.-Nie wyglądasz najlepiej...- Oznajmiłam, za co dostałam poduszką w twarz.
-Dzięki. Miła bardzo jesteś.-Powiedziała z udawanym fochem.
-To co chcesz na śniadanie?
-Płatki mogą być.
-Sie robi szefie!-Zasalutowałam i oddaliłam się w kierunku kuchni. Po kilku minutach przebrana już w TO Iga wsuwała płatki. - Dobrze, a więc zasłużyłaś już na wtajemniczenie.-Powiedziałam półgłosem. Przyjaciółka tylko się zaśmiała nie przerywając jedzenia. - Tak więc robimy chłopakom MEGA pobudkę. Podkreślam MEGA!!-Powiedziałam lekko podekscytowana.
-Ooo lubię takie akcje...a jak masz zamiar to zrobić?- Zapytała.
-Weźmiemy ketchup, sztuczną krew, sztuczne noże, jakieś sztuczne poucinane ręce itp. porozkładamy to po ich mieszkaniu włożymy im noże do rąk i obudzimy trąbką.
-Hhahaahah..dobre, nie no haha skąd ty takie pomysły bierzesz?
-Nie wiem mam czasem jakieś przebłyski. Dobra choć po zaopatrzenie.-  Wyszłyśmy z domu i szybko udałyśmy się do sklepu ze śmiesznymi rzeczami. Kupiłyśmy co potrzeba i po cichu wkradłyśmy się do pokoju chłopców. Jak się okazało wszyscy jeszcze smacznie chrapali i do tego ułatwili nam sprawę, bo zasnęli wszyscy razem w salonie na kanapach. Porozkładałyśmy wszystko, wysmarowałyśmy ich sztuczną krwią i odeszłyśmy na bezpieczną odległość. Iga włączyła kamerę,bo bez tego by się nie obyło, a ja miałam włączyc alarm.
-Raz...dwa...trzy..TUUTUUU -Alarm zawył.Chłopcy zerwali się na równe nogi, robiąc przy tym tyle huku i pisku.
-Jezuu!!! To to nie ja!!!!-Piszczał Niall patrząc się na nóż który ściskał w dłoni.
-Boże zabiłem człowieka!!!!!-Wrzeszczał przerażony Liam. Zayn stał jak zamurowany i nie mówił nic, podobnie jak Harry ale ten opadł na kolana i ukrył twarz w dłoniach. Nie mogłyśmy już dłużej wytrzymać. Wyskoczyłyśmy zza ściany
-MAMY WAS!!!- Wrzasnęłyśmy.- Hhahahaha, ale się przestraszyli! Hahaha i piszczeli jak małe dziewczynki! Hahaha.- Komentowałyśmy .
-Oo!! NIE! ZABIJĘ WAS!!- Wszyscy w tm samym momencie zaczęli krzyczeć i biec w naszym kierunku, dalej trzymając zabawkowe noże. Wyglądało to dosyć komicznie. Nie mogłam się powstrzymać i zamiast uciekać rzuciłam się Hazzie na szyję i mocno go uściskałam.
-Wiesz że powinienem cię teraz zadźgać?- Zapytał.
-Haha wiem, ale ty masz za dobre serduszko..tak się przejąłeś tym niby morderstwem...-Wyszeptałam mu do ucha i pocałowałam go czule w usta. 


IGA: 


Podczas gdy Patty udobruchała już swojego chłopaka ja dalej uciekałam przed moim. Ten biegał wręcz na oślep za mną potykając się to o coś lub o kogoś.  W pewnym momencie postanowiłam że przeskoczę kanapę, bo to na pewno mi w czymś pomoże...ta pewnie ... Podwinęła mi się noga, a Lou skoczył za mną więc pociągnęłam go za sobą i gruchnęliśmy na podłogę. Na nieszczęście byłam pod nim i to ja będę cała posiniaczona ,ale opłacało się.
-Hahaha to jesteśmy teraz kwita.- Zaśmiał się Louis dalej leżąc na mnie.
-Dobra...tak cieszę się, ale czy mógłbyś ze mnie zejść?- Zapytałam się grzeczne.
-Hymm.. no nie wiem całkiem tu wygodnie...i wiesz co daj mi dziubaska to zejdę.- Postawił warunek. Zrobiłam co kazał i pocałowałam go, a ten powoli zsunął się na bok.
-Dobra moi drodzy trzeba to teraz posprzątać!!- Wykrzyczał Liam.
-No chyba nie!-Zaprotestował Zayn.- To one będą to sprzątały, za karę!- Postanowił wskazując na nas palcem.
-Jestem za!
-I ja!
-I ja!
-I ja też.- Wszyscy go poparli.
-No dobraa...posprzątamy co nie Patty? - Powiedziałam pokornie.- Patty? Gdzie ona jest?- Rozejrzałam się po pokoju? Długo nie musiałam jej szukać, bo właśnie wbiegła do salonu z telefonem w ręku.
-Za jakieś 10 minut będą tu sprzątaczki więc lepiej idźcie się przebrać.- Powiedziała do chłopców, a oni tylko zmrozili ją wrokiem i posłusznie wykonali polecenie.- Tak wiem, jestem genialna i w ogóle..- Wyprzedziła mnie zamin zdołałam otworzyć usta.
-Oj mój ty wariacie!!- Zawołałam i ścisnęłam ją z całej siły. Postanowiłyśmy poczekać w kuchni. Po kilkunastu minutach wszystko lśniło, a my zrobiłyśmy zrzute i zapłaciłyśmy paniom, które starały się ukryć swoje zdziwienie dlaczego musiały sprzątać sztuczne palce i głowy. Reszta ranka minęła spokojnie. Potem postanowiliśmy wybrać sie na obiad do Nandos co oczywiście było pomysłem Nialla.


PATTY:

 
Wyszliśmy z hotelu i po przejściu jakiś 200 metrów się zaczęło.
-"O MÓJ BOŻE TO ONE DIRECTION" "NO I ICH DZIEWCZYNY!!"- Napalone fanki darły się w niebogłosy. Biegły w naszym kierunku, popychając się nawzajem.
-Ej! Dziewczyny SPOKÓJ!!-Wydarł się Liam, a one jak za skinieniem czarodziejskiej różdżki zamilkły i powoli podchodziły do nich po zdjęcia i autografy. My z Igą postanowiłyśmy się wycofać i poczekać aż sobie pójdą. Stanęłyśmy pod ścianą jakiegoś pobliskiego budynku. Czekałyśmy tak chwilkę i w pewnym momencie podeszła do nas mała dziewczynka..(tak koło pięciu lat), wraz ze swoją mamą.
-Przepraszam dziewczyny, ale mała się uparła-Powiedziała kobieta trzymająca Małą za rękę. Dziewczynka nic nie mówiąc przytuliła się do nas i prawie z łzami w malutkich czarnych oczkach wyszeptała.
-Kocham was, jesteście takie śliczne i tak wam zazdroszczę...-odsunęła się od nas, a my schyliłyśmy się aby spojrzeć jej prosto w oczy- mogłabym zrobić sobie z wami zdjęcie?- Zapytała zawstydzona.
-No pewnie.- Powiedziałyśmy zgodnie i kucnęłyśmy przytulając Małą. Trochę to dziwne i nie bardzo wiem o co chodzi, ale jeżeli sprawi jej to przyjemność, to czemu nie?
-Jak masz na imię ?- Zapytała Iga.
-Jessy.-Odpowiedziała dziewczynka.
-Ślicznie, a ja Iga, a to Patty.
-Tak wiem.-Odpowiedziała Jessy.
-A tak właściwie to skąd nas znasz?- Zapytałam.
-Widziałam was wczoraj na gali z One Direction, a ja ich kocham.- Powiedziała lekko  podekscytowana.
-Aha, a masz ich autografy?
-Nie, nie mam- Posmutniała.
-A chciała byś?- Zapytała Iga.
-No pewnie!!- Prawie  piszczała, a w jej oczach pojawiły się ogniki.
-To zobaczymy co da się z tym zrobić.- Oznajmiłam, po czym wstałam i podeszłam do chłopców koło których zostało już tylko kilka dziewczyn.
-Chłopaki, mam do was prośbę.
-Wal śmiało.- Powiedział Blondas.
-Tamta Mała chciała by z wami zdjęcie i autografy.- Powiedziałam wskazując palcem w odpowiednim kierunku.
-Jasne, żaden problem.- Odpowiedział i zawołał resztę, po czym udaliśmy się do Jessy. Chłopcy pogadali chwilkę z nią i jaj mamą. Podpisali się i zrobili kilka fotek. Mała wyglądała jakby jej największe marzenie właśnie się spełniało. Uwielbiam patrzeć na szczęśliwych ludzi...ahh..Pożegnaliśmy się z Jessy i ruszyliśmy w dalszą drogę. Na szczęście nikt więcej na nas nie napadał i nie przeszkadzał w spacerze. Dotarliśmy na miejsce. Wybraliśmy stolik i zamówiliśmy dania. Jak można się spodziewać Niall miał największą porcję, ale i tak pierwszy zakończył konsumpcję. Wiecznie głodny Irlandczyk zamówił sobie jeszcze podwójny deser. Ja też uwielbiam jeść, ale bez przesady...Siedzieliśmy tam jeszcze dobre kilka godzin i gadaliśmy, śmialiśmy i wygłupialiśmy się za co prawie nas stamtąd wyproszono, ale jak się nie wygłupiać z takimi wariatami.


_____________________________________________________

KABOOOM!!
A oto i nowy rozdział. Nie jestem w pełni z niego zadowolona, ale chyba nie jest najgorszy. Zastanawiam się czy nie zacząć was szantażować, co do ilości komentarzy pod rozdziałami, bo nie spotkałam się jeszcze żeby u kogokolwiek przy 11 już rozdziale był tylko jeden komentarz. Bardzo mi przykro i nie chciałabym was szantażować, dlatego wstrzymam się z tym, ale jak się nie poprawicie to założę akcję " Rozdział za 7 komentarzy."

Dziubaski;**
Patrycja. 

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 11

PATTY:
Całe popołudnie minęło niezwykle spokojnie. To, aż dziwne, ponieważ przyzwyczaiłam się już do ciągłego zamieszania. Cały czas szykowałyśmy się do wydarzenia, które nas czekało dziś wieczorem. Byłam kompletnie zestresowana. Siedziałam w salonie i usiłowałam pomalować sobie paznokcie. Taa... jasne chyba całe palce. Wszystko dookoła było w  lakierze.
-Nie no spoko..., a ja chciałam cię prosić żebyś mi Mani zrobiła, ale chyba podziękuję..- Usłyszałam głos Igi, która stała za mną i przyglądała się moim zmaganiom- Ej! Nie stresuj się!- Powiedziała.
-Ja się wcale nie stresuję.- Skłamałam.
-Ta właśnie widzę.-Wskazała na moje dłonie.- Normalnie mnisi spokój. Przecież zawsze robisz to w pięć minut i nie sprawia ci to kłopotu.
-No dobra! Masz rację, ale jak tu się nie stresować? W życiu nie miałam do czynienia z taką sytuacją.- Wyżaliłam się.
-No ja też nie. Ale raz kozie śmierć.
-Ta no właśnie tylko raz i to jeszcze na oczach tych wszystkich ludzi.
-No cały świat nas będzie oglądał.
-Nie pomagasz!- Skarciłam ją wzrokiem.
-Oj, ja tam się tylko boje jak ja będę wyglądać na tych wszystkich zdjęciach z zaskoczenia. Przecież ja jestem taka nie fotogeniczna.
-No ja też. Zawsze na takich wyglądam jak jakaś nie wiem, mumia czy co gorsza zombie.
- No bez przesady, nie jest tak źle.- Próbowała mnie pocieszyć.
-Dobra ja to zmywam i zaczynam od nowa, a jak mi wyschną, to cię zawołam.
-O.K. to ja idę się czesać.- Powiedziała oddalając się.

IGA:
Uczesałam włosy i zrobiłam Mani. Patty tak samo była juz prawie gotowa. Obie miałyśmy na głowie koki, z tym że mój był taki zwykły i ulizany, a jej pięknie uwydatniał loki. Oczywiście zapewniała mnie że jest śliczny, ale może tylko tak mówi, bo nie wypada inaczej...
Ubrałyśmy się w kreacje i usiadłyśmy aby poczekać na chłopców. Niebawem zadzwonił dzwonek. Wstałyśmy z kanapy i otworzyłyśmy drzwi.
-WOOOW!!!- Przeciągnęli.
-Nie wiedziałem że moja dziewczyna jest, aż tak piękna.- Odparł Louis.
-Oj, przestań, bo się zarumienię.- Odpowiedziałam lekko zawstydzona.
-A ty?! Nic nie powiesz!?- Patty z wyrzutem zapytała Harry'ego. Chłopak stał z otwartą buzią i nie odrywał wzroku od ukochanej.
-Przepraszam, ale mowę mi odebrało. Boże, jesteś cudowna, ślicznie wyglądasz...A właśnie! To dla Ciebie!- Wyciągnął rękę, w której trzymał bukiecik czerwonych róż. Ja tez taki dostałam, z tym że od mojego wybranka. Wróciłyśmy się i włożyłyśmy kwiaty do wazonu. Chłopcy wzięli nas pod ramiona i wyszliśmy z Hotelu. Jak na gwiazdy przystało na imprezę zawiozła nas limuzyna.

PATTY:
No i jesteśmy na miejscu! Mam nogi jak z waty, z moje dłonie się trzęsą. Co tam dłonie! Cala się trzęsę i jak przypuszczam wyglądam teraz jak mokra tchórzofretka. Razem z Igą stoimy na miejscu dla VIP'ów znajduje się ono tuż przy ogromnej bramie Parku Rozrywki.
Nerwowo ściskam rękę Igi. Nagle oślepia mnie blask fleszy tych wszystkich lustrzanek.  No muszę przyznać maja niezłe mignięcie. Z dala dostrzegam jak na czerwonym dywanie pojawia się piątka najcudowniejszych istot na świecie. Idą powoli rozglądając się na wszystkie strony, maczając pociesznie do widzów i za razem obdarzając ich widokiem pięciu pięknych śnieżno białych rządków zębów. Stanęli przed bramą. Jakaś cudownie przyodziana kobieta, a właściwie dziewczyna wręczyła im pięć par ogromnych nożyczek. Gdy odchodziła na bok zdążyłam zauważyć jak Zayn wodzi za nią wzrokiem. Na naszych twarzach mimowolnie pojawiły się uśmiechy.
-"Ladies and gentlemen..."- Jakiś doniosły głos przerwał nam przyglądanie się tej pięknej scenie. -Zebraliśmy się tutaj, aby wspólnie uczcić otwarcie największego, najwspanialszego, najbardziej spektakularnego Luna Parku Świata ! Pomogą nam w tym bożyszcza wszystkich nastolatek One Direction!- A teraz pisk, pisk i jeszcze raz pisk! Wszyscy piszczą.- Tak więc chłopcy na trzy! RAZ! DWA! TRZYYY!- wszyscy razem odliczaliśmy.- No i to by było na tyle! - Głos znowu przemówił.- Dziękujemy Do widzenia!- W tym momencie wielka cisza.- Nie no tylko żartowałem, a zatem VIP'ów prosimy o skierowanie się na prawo do sali bankietowej, a resztę gości na lewo i zapraszamy do ZABAWY! Dziś i tylko dziś wszystkie atrakcje są darmowe.Tłum rzucił się w stronę bramek wejściowych, a my spokojnie podreptałyśmy na salę. Oczywiście przy wejściu nie obyło się bez okazywania plakietek, bo przecież my to na pewno kolejne napalone psychofanki. W końcu weszłyśmy. Naszym oczom ukazała się pięknie ozdobiona ogromna sala, utrzymana w odcieniach czerwieni, srebra i czerni.  Przy ścianie stali chłopcy czekając na nas. Zmierzyłam ich wzrokiem i zatrzymałam się na Niall'u, który wyglądał jakby od kilku godzin trzymał siku.
-No dobra możesz iść.-Powiedział Liam, wprawiając tym samym blondasa w nieokiełznana radość. Odwrócił się na pięcie i zaczął biec w stronę.... no zgadnijcie czego? Tak, tak jedzenia, a Dokładniej wielkiego szwedzkiego stołu z fontanną czekolady.
-Czekolaaadaaa!!- Darł się na cały regulator. A paparazzi nie przestawali robić mu zdjęć.
-Boże, ale wstyd.- Jękną Daddy robiąc face palma. W tym momencie do naszych uszu dotarł przeraźliwy hałas, gruchot i śmiech wszystkich zgromadzonych. Obejrzeliśmy się za siebie i co się nam ukazało? Niall leżący na połamanym stole cały oblany gorącą czekoladą, a wokoło niego pełno owoców. Nie wytrzymaliśmy.- Hhahahhahah! -Wybuchliśmy śmiechem i zamiast iść mu pomóc staliśmy i się nabijaliśmy.
-Boże! Debilu!-Darł się Louis!-Hhaha!Jak ty wyglądasz?- Dogadywał mu. Jednak ten zdawał się nie przejmować i oblizywał czekoladę z rąk.
-Wstawaj!!- Liam się już naprawdę wkurzył.- Czy ty jesteś zdrowy?
-Dobra Li już przestań! Nie zdążyłem wyhamować.- Tłumaczył się.
-Ta jasne! Zawsze musisz narobić jakiegoś przypału?- Zapytał podając mu rękę.
-No przepraszam.- Wydukał ze spuszczoną głową.
-Dobra już. Idź się przebrać.- Powiedział stanowczo, wskazując palcem miejsce do, którego ma się udać. Muszę przyznać że takiego złego jeszcze Liama nie widziałam. Troszkę mi szkoda Małego.

IGA:
Sytuacja po nieszczęśliwym wypadku trochę się uspokoiła. Wszystkie szkody zostały naprawione i mogliśmy już na spokojnie się poczęstować. Następnie chłopców poproszono na ścianę, aby ci pozowali do zdjęć, a my miałyśmy chwilkę wytchnienia. Udałyśmy się do ubikacji w celu przypudrowania noska. Troszkę nam to zajęło i w tym czasie chłopcy już skończyli.
-Hej piękne!- Przywitali nas zgodnie. Podchodząc do nas bliżej.
-No hej!- Odpowiedziałyśmy.
-To co teraz robimy? -Zapytałam.
-Jak to co ? Idziemy się zabawić!- Wykrzyczał Hazza, a wszyscy parzyli po sobie z dziwnymi minami.- Zboczeńce!- Wydarł się.- Nie o to mi chodziło. Miałem na myśli Luna Park.
-Taa dobra, dobra... Ja tam już wiem co ty Kotuś miałeś na myśli..- Lou wymruczał mu do ucha. Kolejna fala śmiechu. Cała noc minęła nam na zwiedzaniu atrakcji i obżeraniu się smakołykami. Niczym się obejrzeliśmy byliśmy z powrotem w swoich pokojach. Wykąpałyśmy się, a z racji tego że było grubo po 4 poszłyśmy od razu spać. Zapewne jutro, też czeka nas wiele przygód, bo znając chłopaków...
______________
Taa... niby taki miał być zaje*****, a tu taka dupa. Dobra nie przedłużam. Proszę komentujcie!

Dziubaski:**
Patrycja.

Wracamm!!

Wejście Smoka!!!

Wiem, tak bez uprzedzenia zawiesiłam bloga i nie raczyłam nawet wyjaśnić. Tak więc robię to teraz. Niestety mój wieki plan na wakacje się nie ziścił, a właściwie to były najgorsze wakacje w życiu. Miałam tyle pomysłów i weny na początku, ale niestety miałam problemy. Mój mały braciszek ciężko zachorował, naprawdę ciężko i najnormalniej w świecie nie miałam czasu, ani siły żeby cokolwiek napisać. Gdy już byłam w stanie wymusić w sobie jakąkolwiek wenę to popsułam klawiaturę od kompa, zalewając ją :// Tak mam talent... Na paczkę z nową klawiaturą czekałam grubo ponad miesiąc i dopiero niedawno ja otrzymałam i przez ten cały czas pisałam na ekranówce... To była mordęga i nie miałam jak napisać rozdziału.. Ogromnie i z całego serca was przepraszam. Teraz postanawiam wrócić do pisania, bo przyznam troszkę mi tego brakuje. Jestem teraz w trzeciej klasie i jak wiadomo wymaga ona odrobinę więcej zaangażowania, więc nie obiecuje już wam nic, bo nie chcę was znowu zawieść i od razu mówię, że rozdziały nie bd. regularnie dodawane, ale postaram się aby był ok. 1 na tydzień. Mam nadzieję że znajdzie się jeszcze ktoś, kto będzie chciał czytać moje wypociny dla których zarywam noce. Dziś dodam jeszcze 11 rozdział i liczę na komentarze.       
Dziękuję Dobranoc!
Dziubaski:**
Patrycja.

piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 10

IGA:

-Ej! Ej! wstawaj wreszcie! No już!- Krzyczałam szturchając Patty. Moje szarpnięcia były coraz mocniejsze, a ona nic. Kompletnie się nie ruszyła, ale oddycha, czyli żyje. To dobrze. Ją to można armatami budzić. O mam pomysł. Gwałtownym ruchem ściągnęłam z niej kołdrę.
-Co ty wyrabiasz najlepszego !?- Wykrzyczała zrywając się z łóżka.
-No nareszcie.
-A co budziłaś mnie?
-Czy Cię budziłam?- Popatrzyłam na  nią spod byka.- Ja się darłam żebyś wstawała.
-O to sory, ale przecież jest dopiero 8. Więc poco muszę wstawać?
-Chłopcy chcą żebyśmy przyszły.-Uświadomiłam ją.
-A. Spoko. Czy nie mogłaś powiedzieć Harry'emu , żeby to on mnie obudził? On to robi o wiele delikatniej niż ty.
-Oj ty się lepiej ogarnij i chodź do nich.- Patty wyjęła TAKIE ubrania z szafy i udała się do łazienki , a ja z racji tego, że byłam jeszcze w piżamie ubrałam się w TO.

PATTY:

Niema to jak zacząć dzień tak wspaniałą pobudką jaką urządziła mi Iga. Cóż poradzę,że mam mocny sen. Dobrze że jej nie przyszło na myśl budzić mnie kubkiem wody, bo bym się zemściła. Ciekawe poco chłopcy nas wołają. Wyszłam z łazienki i chwyciłam jabłko, które znajdował się na blacie kuchennym.
- Ja już! Idziemy?- Krzyknęłam do Igi. Dziewczyna nic nie mówiąc przeszła obok mnie i udała się do wyjścia. Weszłyśmy do apartamentu naszych sąsiadów.
-O co chodzi?- Zapytała Iga wchodząc do salonu gdzie odbywał się mecz piłki nożnej na X-BOX'ie.
-Usiądźcie.-Liam wskazał na sofę.
-Hazza?! Nawet się ze mną nie przywitasz?- Powiedziałam smutnym tonem. Chłopak rzucił pada i już biegł w moją stronę, aby mnie uściskać.
-Ejj!!! Bo poniszczysz!!!-Wydarł się Zayn rzucając się w stronę dżojstika, który wylądował na podłodze.
-No to teraz ja się czuję odrzucona!- Oznajmiła Iga z grymasem.
-No chodź tu ty moja marcheweczko.-Powiedział Lou i utonęli w uścisku.
-Dobra gołąbeczki! Przejdźmy do sedna.- Oznajmił Liam. Odwróciliśmy się w jego stronę.
-Czy coś się stało?- Zapytałam.
-W sumie nie. Chociaż, może troszeczkę. Mianowicie, był dzisiaj u nas nasz manager Simon i oznajmił nam iż mimo naszych trwających wakacji obowiązkowo mamy zjawić sie na oficjalnej ceremonii otwarcia największego lunaparku w Europie. Kiedyś zgodziliśmy się abyśmy byli tak jakby "patronami" tego miejsca, więc nie wymigamy się. Niestety to już dziś wieczorem. Mamy też dobrą wiadomość dla was, bo idziecie z nami. Mamy wziąć osoby towarzyszące.
-No nie wiem...-Powiedziała trochę speszona Iga.
-No tak to znowu ten syndrom.- Skomentował Lou.
-Jaki syndrom?- Wtrącił Niall.
-Nie sławnej dziewczyny sławnego chłopaka.
-Cóż za wyszukana nazwa. To takie mądre.- Zaśmiał się Harry.
-Oj, ale wiesz o co chodzi.
-Tak wiem wiem. To jak, pójdziecie?- Zapytał.
-Ale my nigdy nie byłyśmy na tak wielkim przyjęciu.- Starałam się nas usprawiedliwić.
-To będzie w telewizji.- Dodała Iga.- A my mamy takie nie wyjściowe twarze.
-Hahhaa.-Zarechotał Horan, a Hazza z Lou zmrozili go wzrokiem.- No co? To śmiesznie zabrzmiało. Nie to żeby coś.
-No mam nadzieję Horan.- Rzucił Louis.
-Proszę...Prroooosszzzęęę..-Przeciągną Loczuś. Spojrzałyśmy po sobie.
- No dobra.- Odpowiedziałyśmy zgodnie.
-Jejejejeje- Chłopcy zaczęli cieszyć się jak dzieci.
-No to my musimy iść na zakupy, żeby jakoś wyglądać, więc się zbieramy.-Oznajmiłam.
-Nie nie nie my idziemy z wami.-Powiedział Larry.
-To my wam tym razem kupimy ubrania itp.- Powiedział już sam Marchewa.
-I niema żadnego ALE!- Dodał Hazza. Nawet  nie zdążyłyśmy zaprotestować.
-No dobra!- Odpowiedziała Iga z lekkim fochem na twarzy. Trochę dziwnie, bo ja na przykład będę się czuła jakbym ich wykorzystywała. Czy coś. Wzięłyśmy potrzebne rzeczy to samo uczynili chłopcy i ruszyliśmy na łowy. Jak od razu mogłyśmy zakładać zawieziono nas do bardzo luksusowego centrum, jak to przystało na naszych gwiazdorów. Zaczęliśmy zwiedzać sklepy. Byłam zagubiona. Kompletnie nie wiedziałam w co mam się ubrać. Poprosiłam Harry'ego o pomoc, ale ten oczywiście proponował mi sukienki po kilka tysięcy więc zrezygnowałam z jego pomocy. Byłyśmy zdane na siebie. Po kilku godzinach wybierania i mierzenia ubrań. Ja zdecydowałam się na coś TAKIEGO, a Iga troszkę klasyczniej na coś TAKIEGO. Mamy nadzieję że nie będziemy się nadto wyróżniać. Udaliśmy się wszyscy do domów aby móc się naszykować. Jak się okazało cała impreza rozpoczyna się o 20:00 więc mamy jeszcze czas...
CIĄG DALSZY NASTĄPI....
____________________________________________________________________________
Tak jak zwykle mega przerwa pomiędzy rozdziałami. Przepraszam was z całego serca,ale koniec roku poprawianie wszystkiego itp. Postanowiłam pisać nieco krótsze rozdziały, ale dodawać je często, bo w końcu mamy WAKACJE!!! Tak już prawie tydzień, a ja dalej nie mogę się z ty oswoić. Nie będę się rozpisywać, bo wiem że nikomu się nie chce tego czytać. Chcę jeszcze tylko zachęcić do komentowania i przepraszam że to takie nudne.
* Z tym największym lunaparkiem to kompletnie zmyśliłam.
Dziubaski,
Patrycja;*

niedziela, 27 maja 2012

Rozdliał 9

PROSZĘ WAS Z CAŁEGO SERCA KOMENTUJCIE! Ostatnio, gdy Was oto prosiłam było jeszcze mniej komentarzy niż poprzednio, także postarajcie się tym razem. Naprawdę nic was to nie kosztuje, a dla mnie znaczy tak wiele. Apeluję także o czytanie notek pod rozdziałami.

PATTY:
Ahh.. Obudziłam się w ramionach mego ukochanego i to w dodatku w chyba najpiękniejszym miejscu na ziemi. Obróciłam się delikatnie, aby spojrzeć na jego twarz. Wygląda tak słodko kiedy śpi. Mogła bym się gapić na niego godzinami, ale od czasu do czasu mógłby mnie obdarzyć tym, jego nieziemskim spojrzeniem. Harry otworzył oczy jakby wiedział o czym teraz myślę.
-Witaj Królewno.- Szepną niskim zaspanym głosem.- Jak się spało?- Podniósł się do pozycji siedzącej.
-Wspaniale.- Cmoknęłam bo w usta.- Dziękuję Ci Harry.
-Za co?- Zapytał.
-Jakbyś nie wiedział. Za wszystko co dla mnie zrobiłeś i za to że po prostu jesteś.
-Nie ma sprawy.-Zaśmiał się.- Chcesz może śniadanko do łóżka?
-Nie dziękuję, nie mam ochoty nic jeść, chyba tylko wypiję kawę.
-Jak wolisz.- Wstał i znikną za drzwiami. Ja udałam się do łazienki, ogarnęłam się i ubrałam, ponieważ jak się okazało moje szczęście zadbało o to abym miała ubrania na zmianę i wczoraj sam wszedł do naszego mieszkania i wziął dla mnie zestaw, który sam skompletował. Mogę oficjalnie stwierdzić iż gustu mu nie brakuje ponieważ wybrał mi TO. Wyszłam i wypiłam przygotowaną dla mnie kawę. Harry spakował wszystkie nasze rzeczy i byliśmy gotowi do drogi.
-Troszkę mi szkoda, że musimy stąd wyjeżdżać, tu jest cudownie.- Powiedziałam przytulając się do Hazzy.
-Obiecuję że jeszcze kiedyś tu przyjedziemy.
-Dziękuję.-Pocałowałam go w policzek. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Jechaliśmy już jakieś pół godziny i jak zwykle tematów do rozmowy nam nie brakowało.
-Harry? A tak właściwie to dlaczego wy nie jeździcie po jakichś wywiadach, galach, koncertach itp.?
-A co masz już mnie dosyć?
-Nie, oczywiście że nie, ale zawsze mi się wydawało, że sławni ludzie mają zabiegane życie.
-Bo mają. My też mamy, ale przecież każdemu należą się wakacje i my sobie takie zafundowaliśmy na całe dwa miesiące.
-O to super. Więc nie muszę się martwić,że nie będzie cię godzinami w domu?
-Nie absolutnie nie masz się czym martwić.-  Rozmawialiśmy tak jeszcze około godziny, aż wreszcie byliśmy na miejscu. Poszliśmy do domu. Od razu w progu przywitały nas piękne zapachy.

IGA:
Stałam przy kuchence i mieszałam w garnku, gdy usłyszałam jak ktoś szamota się w korytarzu. Ubrana dziś byłam w TO.
-Pewnie Loczki wróciły.-Powiedziałam.
-Że kto?-Lou rozejrzał się dookoła.-Loczuś mój kochany?
-Tak! To ja BooBear!- Usłyszałam głos Harolda. Panowie rzucili się sobie w ramiona, a ja z Patty tylko się z nich śmiałyśmy.
-Co tu tak pachnie?- Zapytała Patty
-Robimy obiadek!!-Krzyknął mój towarzysz zanim cokolwiek zdążyłam powiedzieć.
-Widzisz, Patty jak udają że potrafią gotować. Hehe- Harry powiedział półgłosem do ucha swojej dziewczyny. Lou staną na baczność na środku kuchni.
-Czy ktoś!!- Uniósł głowę do góry.- Ośmielił się stwierdzić, iż brak nam talentu kulinarnego!?- Powiedział, a właściwie wykrzyczał wymachując przy tym chochelką, którą trzymał w ręce. Wyglądało to komicznie ,ale co nikt tu nas nie będzie obrażał, więc stanęłam obok niego.
-Właśnie.- Dodałam z poważną miną. Patty i Hazza stali nieruchomo z minami,jakich jeszcze u  nich nie widziałam(ale były dość dziwne)mam pomysł! Uhuhuhu!- No jak jesteście tacy mądrzy to się z nami zmierzcie!
-Dobra!- Powiedzieli zgodnie przybliżając się do nas na taką odległość że prawie stykaliśmy się nosami.
-Dobra!
-Dobra!
-Dobra!
-To kiedy i na co?- Zapytał Patty?
-Dziś. Kulinarny pojedynek.
-Dobra! Będę waszym sędzią! Nie proście już dłużej, zgadzam się.- Usłyszałam głos dochodzący zza moich pleców. Stał tam zacieszony Niall konsumując jakieś ciastka.
-Dobra!- Zgodziliśmy się.
-Ale najpierw to zjedzmy porządny obiad.- Powiedziałam.
-Jestem za. -Powiedział Niall podchodząc do kuchenki.-O kurczaczek! Kocham kurczaczki!- Skomentował. Podaliśmy do stołu i wszyscy usiedliśmy. Przyszli jeszcze Liam i Zayn ,ale zaraz po zjedzeniu wybyli z powrotem.
-Dobra Blondas to ty idź gdzieś na miasto żeby było uczciwie, a my się zabieramy do roboty.- Powiedziała Patt. Zrobił co kazała.Ja i Lou pobiegliśmy do naszej kuchni, a Patty i Harold do kuchni chłopaków.

PATTY:
Jezu pojedynek kulinarny? Iga to ma pomysły. No, ale może być śmiesznie.
-Hazza, tak właściwie to co my mamy robić?- Zapytałam.
-Nie mam pojęcia. Chodź to się zapytamy.- Wyszliśmy  na hol i jak się okazało w tym samym momencie wyszli też nasi przeciwnicy.
-Co my mamy tak właściwie robić?- Zapytałam.
-Właśnie my też mieliśmy się pytać.-Powiedział Louis.
-To może desery?- Zaproponowała Iga.
-O super! To narka!- Powiedziałam. Wróciliśmy do kuchni.-Buhahahaaha no to mamy asa w rękawie.-Powiedziałam zacierając ręce tak aby wyglądało to złowieszczo.
-Co masz na myśli?- Zapytał zdziwiony Lokowaty.
-Uwielbiam robić desery, tak samo jak moja mama i znam przepis na jej popisowy przysmak.
-Jest! To co ci będzie potrzebne?
-Nie co mi będzie potrzebne, panie ładny, tylko co NAM będzie potrzebne.
-No tak, tak.-Pokiwał głową. Ja wymieniłam wszystkie składniki i jak się okazało większość mieliśmy w domu. Hazza poszedł po resztę brakujących,a ja zabrałam się do roboty.

IGA:

Dobry pomysł miałam z tymi deserami. Mam jeden sprawdzony. Jestem pasjonatką Tiramisu tak więc je zrobimy. Nie będzie to zwykłe Tiramisu ale z owocami. Na szczęście posiadamy wszystkie składniki. Zabraliśmy się do pracy. Ja mieszałam składniki na biszkopt, a mył i kroił owoce. Po upływie kilkunastu minut ciasto się upiekło, pozostała tylko masa i połączenie wszystkiego w całość. Powoli miksując dodawałam kolejne składniki. Niczym nie zmącona cisza w towarzystwie Louisa to bardzo dziwne więc coś się święci. Odwróciłam się i dostałam czymś prosto między oczy. Była to mąka. Nie pozostałam dłużna i też rzuciłam w niego i tak rozpętała się pierwsza mączna wojna światowa. Mąka w ustach, mąka we włosach, mąka wszędzie. Cała kuchnia w mące. Biegłam uciekając od Lou i nadepnęłam na łyżkę, która wylądowała na podłodze. Poślizgnęłam się i upadłam na Marchewę, a ten na podłogę jak domino.
-Ałła!-Wrzasnął mi prosto do ucha.-Złaź ze mnie,nie ważysz 5 kilo.
-O nie nikt mi nie będzie mówił że jestem gruba!- Wstałam otrzepałam się i wzięłam garść mąki i z gracją wtarłam ją w twarz Tomlinsona.
-O nie moja piękna buzia! -W stał i wybiegł do łazienki. Ja stałam i zwijałam się ze śmiechu. Po chwili pokrzywdzony wrócił.-Zachowujesz się jak Zayn...haha..hahha.
-Dobra już, trzeba to posprzątać.- Tak więc zabraliśmy się do tej czynności. Zajęło nam to trochę, ale przynajmniej w tym czasie biszkopt ostygł i mogłam zabrać się do ostatnich poprawek naszego wypieku.

PATTY:
Kroiłam, siekałam, kładłam, przekładałam, a Harry smarował, ubijał no i oczywiście stał za mną całując mnie po szyi, kompletnie mi to nie przeszkadzało. Ba!Ja to uwielbiam. Deser powędrował do lodówki, a my posprzątaliśmy kuchnię. Marcheweczki przyszły ze swoim deserem i zadzwoniliśmy po naszego sędziego. Szybko dopracowałam szczegóły i było picuś glancuś. Przybył Blondas zasiadł do stołu, a Louis podał mu desery, które prezentowały się tak: Iga i Lou , Patty i Harry. Konsumpcja przebiegała powolnie, Blondi delektował się każdym kęsem, a my uważnie przyglądaliśmy się jego poczynaniom.
-Myślę że w skali od jednego do dziesięciu temu- Wskazał na nasz.-Mogę przyznać 15- O tak na pewno wygraliśmy.-a temu 15.
-Co?- Chóralny okrzyk.
-Bo prawda jest taka, że ja wolę Snickersy.-Zaśmiał się i wyciągnął jednego z kieszeni. Wyszedł z pomieszczenia i skierował się do swojego pokoju. Cała nasza czwórka popatrzyła na siebie i po chwili wybuchła gromkim śmiechem. Posiedziałyśmy jeszcze trochę u chłopaków i poszłyśmy do siebie. Wykąpałam się i poszłam do pokoju. Leżąc w łóżku sprawdziłam twitter'a, odpisałam na kilka wiadomości, które oczywiście dotyczyły naszego związku. Razem z Harry'm postanowiliśmy że nie będziemy się jakoś specjalne ukrywać, ponieważ ciężko jest wytrzymać w takim związku. Muszę przyznać że nie jest łatwo przyjmować tyle obelg i hejtów na raz, a jest ich naprawdę dużo, ale co mnie nie zabije to mnie wzmocni. Napisałam jeszcze: "Mam za sobą kolejny szalony dzień pełen przygód. Dziękuję wam kochani:*". Odłożyłam laptopa i udałam się do krainy Morfeusza.
________________________________________________________________________
Tak jak pisałam nad rozdziałem BŁAGAM KOMENTUJCIE! Nawet jeżeli czytasz ten rozdział 2 lub więcej miesięcy po opublikowaniu proszę skomentuj na 100 % przeczytam i mało tego sprawi mi to jeszcze wielką przyjemność. Jeżeli masz jakieś zastrzeżenie lub nie podoba ci się cokolwiek napisz. Jeżeli chcesz być informowana pisz na gg jest po prawej. Dziękuję.
Dziubaski;*
Patrycja.

środa, 9 maja 2012

Rozdział 8 Cz.2

PATTY:

Godzina 14:00. To dziwne,ale stresuję się przed pójściem na randkę z moim chłopakiem, którego przecież już dobrze znam. Ciekawi mnie to gdzie ma zamiar mnie zabrać. Hyymm znając Harry'ego to magiczne miejsce. Malowałyśmy sobie paznokcie, bo trzeba być idealną w każdym calu, no nie?
- To gdzie idziecie?- Zapytała Iga.
-Na piknik.
-Ooo jakie to słodkie.-Powiedziała dziwnym piskliwym głosem.
-Ooo a nie przesadzasz troszeczkę?- Zapytałam takim samym tonem.
-Oj tam.-Zaśmiała się.
-A wy?
-Louis mówił że to niespodzianka.
-Ooo jak słodziuteńko...hahaha..
-Przestań!
-No dobra.
Gdy paznokcie nam wyschły poszłyśmy się przebrać. Stanęłam przed szafą i w myślach ciągle powtarzałam "piknik,piknik,piknik..".
-I jak?!- Podskoczyłam z zaskoczenia, ponieważ moją zadumę właśnie przerwał czyjś głos. Spojrzałam na osobę obok. Oczywiście była to Iga. Przyjrzałam się uważnie jej ślicznemu KOMPLETOWI.
-Fiu fiu!!- Zagwizdałam, a dziewczyna wykonała przede mną obrót.
-Podoba się?- Zapytała.
-No pewnie, że się podoba. Nie no, serio ślicznie.
-Dzięki. Pomóc Ci?
-No jak chcesz.
Przyjrzała mi się dokładnie po czym podążyła do szafy. W mgnieniu oka całe moje łóżko było zapełnione propozycjami zestawów. Każdy z nich  był świetny , ale taki trochę w stylu Igi. Wybrałam jeden z nich i go trochę urozmaiciłam. Wyszło mi mniej więcej coś TAKIEGO. Poszłam jeszcze do łazienki uczesać się i pomalować. Zaraz miał pomnie przyjść mój " książę na białym rumaku" tyle że bez rumaka... ale mniejsza o to. Siedziałam na kanapie oczekując mojego towarzysza.
-Cześć piękna.- Powiedział cichym, miękkim głosem tuż przy moim uchu.
-Witaj kochany.-Odwróciłam się cmokając go w usta.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję.- Zarumieniłam się lekko. Ciekawe czy kiedyś  przejdzie mi to zawstydzanie przy każdym komplemencie ? no ale Hazza mówi że to słodkie.
-Gotowa?
-Oczywiście.
-No to komu w drogę temu czas.- Wzięłam torebkę i chwyciłam mojego za rękę.
-Papa Iguś.
-Cześć bawcie cię dobrze.
-Wy też.-Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy już dobrą godzinę ciągle rozmawiając.
-Kochanie, daleko jeszcze?- Zapytałam już trochę znudzona. Bo gdzie on chce mnie kurde wywieźć? Do jakiegoś lasu? Ta i pewnie mnie zgwałci!! Nie no żartuję, ale nie sądziłam że będzie to tak daleko.
-Nie jeszcze kilka minutek i  będziemy na miejscu.- Oznajmił. Po upływie jakichś 5 minut zaczęliśmy wjeżdżać w las... tak właśnie przed chwilą mówiłam że mnie tam wywiezie i zgwałci... Czy ja mam się zaczynać bać? Nie no Harry by nie pozwolił żeby mi się stała krzywda, a co dopiero on miał by mi ją wyrządzić. Jechaliśmy przez las, aż ten stawał się coraz rzadszy i wpadało do niego coraz więcej promieni słonecznych. Moim oczom ukazała się przepiękna zielona polana. Na samym środku stał drewniany domek letniskowy, który zasłaniał mi dalszy widok.
-Już jesteśmy. Podoba ci się?- Mówiąc to zaparkował obok domku.
-Jest cudownie.-Powiedziałam i wysiadłam.
-Cieszę się że ci się podoba. Dobra to ja nam naszykuję piknik, a  ty się rozejrzyj.- Nie odpowiedziałam mu nic tylko bez słowa poszłam za dom. Gdy tylko zza niego wyjrzałam zaczęłam zbierać szczękę z ziemi. Boże jak ty cudownie. Zobaczyłam wielką przepaść. Spojrzałam w dół, a tam o brzeg klify rozbijały się morskie fale. Przyglądałam się chwilę temu widokowi.
-Patty!-Zawołał Harry.-Pomóż mi rozścielić koc.
-Ok, a gdzie mam go położyć?
-Gdzie chcesz.
-Super, to będzie za domkiem.
-Dobrze już biorę koszyk.- Usiadłam na rozścielonym kocyku i wpatrywałam się w fale morza. Poczułam ciepły oddech na szyi. Uwielbiam to uczucie, zawsze mam takie przyjemne dreszcze.
-Wiesz, że jeszcze żadna dziewczyna ty nie była? A właściwie był tu tylko Lou, bo gdy mam już wszystkiego dosyć to przyjeżdżam ty,aby się oderwać od świata.
-Naprawdę?
-Tak i pokazałem ci to tylko dlatego, że jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze o tym pamiętaj.
-Też Cię kocham Harry.- Pocałowałam go namiętnie w usta. Chłopak usiadł obok mnie i wyją rzeczy z koszyka. Zaczęliśmy jeść truskawki w czekoladzie i inne smakołyki. Ciągle rozmawialiśmy i śmialiśmy. Czas szybko płyną i zanim się obejrzeliśmy zrobiło się ciemno.
-Dobra kotek. Jest już późno może byśmy się już powoli zbierali?- Zapytałam.
-A po co? My zostajemy tu na noc.
-Serio?
-Serio. To mój domek więc nie ma problemu.- Tak więc siedzieliśmy jeszcze trochę, ale zaczęło się robić zimno, więc poszliśmy do środka. Całkiem przytulne mieszkanko. Harry dał mi swoją koszulkę którą miał tutaj i poszłam wziąć prysznic. Po mnie przyszła kole Hazzy. Ja usiadłam na łóżku, wzięłam telefon i napisałam do Igi:
"Sorki że przeszkadzam, ale zostaje na noc, więc się nie martw:)"
Po chwili odpisała mi:
"Spoko. Tylko w ciążę nie zajdź:P"
O czym ona mówi? Przecież ja nie mam zamiaru się dziś rozdziewiczyć. Nawet jeżeli on będzie tego chciał to jak kocha to poczeka. Harold wyszedł z łazienki. Popatrzyłam w jego stronę i co zobaczyłam? Stał nagusieńki jak go bozia stworzyła. Odruchowo zasłoniłam oczy.
-Harry, proszę cię chociaż majtki załóż.
-Ale...
-Proszę-Przerwałam zanim zdążył coś powiedzieć. Przyszedł i siadł koło mnie. Tym razem już w majtkach.
-Patty...-Szeptał mi do ucha- wiesz jak ja Cię cholernie kocham?- zaczął składać delikatne pocałunki za uchem i powili schodził coraz niżej po szyi. Namiętnie wpił się w moje wargi i utkwiliśmy w pocałunku. Nie mogłam opanować cichych pomruków zadowolenia. Chyba zauważył że mi się podoba i zaczął ślepo błądzić ręką po moim udzie, biodrze, brzuchu..Serce zaczynało mi bić mocniej. W pewnym momencie jego ręka powędrowała pod koszulkę, a ja oderwałam się od pocałunku.
-Harry, ale ja nie.. ja jeszcze tego nie robiłam...
-Tak wiem, obiecuję że będę delikatny.
-Wierzę ci, ale jeszcze nie jestem na to gotowa...-Tylko czekałam, aż ode mnie odskoczy i wydrze się coś w stylu "no to koniec!" czy coś,ale tak się nie stało.
-Nic nie szkodzi. Jeśli trzeba to poczekam. -Powiedział z niezwykłym spokojem. Ponownie mnie pocałował. Cały wieczór spędziliśmy na leżeniu przed telewizorem i szczerych rozmowach.

IGA:

Patty i Harry właśnie wyszli, a ja czekałam na swojego wybawiciela. My mieliśmy wyjść trochę później, więc nie marnowałam czasy i postanowiłam coś narysować. Właśnie kończyłam rysunek całującej się pary, gdy usłyszałam za mną głos.
-To my?- Zapytał nie kto inny jak Lou.
-W sumie nie miałam takiego zamiaru,ale tak to możemy być my.
-Jest śliczny.
-Taa. Jasne.- Prychnęłam.
-No tak. Masz talent, ale już chodźmy.- Chwycił mnie za rękę. Wstałam z krzesła i chłopak spojrzał na nie z lekkim zaskoczeniem.
-Łoo.. no to czyli nie tylko rysunek jest tu piękny.
-No, jeszcze jesteś ty.
-Nie to miałem na myśli, ale nie zaprzeczam..-Zaśmiałam się uderzając go z pięści w bark.
-Oj ty mój narcyzku hehe.
Wzięłam torebkę i wyszliśmy na korytarz.
-To gdzie my tak właściwie idziemy?-Zapytałam ciekawa.
-Zobaczysz to niespodzianka. Więc bardzo Cię proszę zamknij oczy, a ja cie poprowadzę.
-Nie, ja się boję..-Powiedziałam zdezorientowana.
-Zaufaj mi.
-No dobra niech ci będzie.-Wykonałam polecenie, a mój mężczyzna wziął mnie pod rękę. Szliśmy tak chwilkę i poczułam jak winda rusza. Nie lubię tego uczucia. Zatrzymała się i wyszliśmy.
-Dobra teraz trzy schodki do góry.- Weszłam po  nich i się zatrzymałam. -Okej możesz otworzyć.- Otworzyłam. Byliśmy na dachu. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam dużoo róż i stolik przy którym prawdopodobnie będziemy siedzieć. Lou odsuną krzesło i wskazał dłonią żebym usiadła. Jak się okazało zamówił również kelnera, który podał nam danie, którego nazwy nie znam, ale wyglądało prze apetycznie. Jedliśmy i rozmawialiśmy, a gdy już skończyliśmy Louis doszedł od stolika i włączył romantyczną muzykę.
-Czy mogę panią prosić?- Wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ależ naturalnie.-Odpowiedziałam wstając do tańca. Oddaliśmy się rytmowi muzyki.
-Kocham Cię Iga.-Powiedział. Po wiadomości od Patty dziwnie to brzmiało z jego ust.
-Ja Ciebie też marcheweczko. - Delikatnie mnie pocałował. Po chwili ten pocałunek zrobił się bardziej namiętny i trwaliśmy w nim kilka minut. Moim zdaniem mógłby się on nigdy nie kończyć.
-Dobrze to mam jeszcze jedną niespodziankę.
-A jaką?- Zapytałam.
-A taką.- Wskazał palcem na jakieś liny leżące przy brzegu dachu.
-I co to jest?
-Skoczymy sobie z budynku!- Wykrzyczał.
-O nie. Na pewno nie. Jam mam lęk wysokości.
-Ja też,ale będzie fajnie. -Cieszył się jak małe dziecko. Nie mogłam się mu opierać i zabierać mu coś co sprawia mu tyle przyjemności.
-Tak więc kto nas do tego przygotuje?-Zapytałam.
-Czyli się zgadzasz?
-Najwyraźniej.-Co ja robię najlepszego? Mam nadzieję że jak tego nie przeżyję pochowają mnie z godnością.
-Ta pani.- Skiną głową w prawą stronę w którą też spojrzałam. Stała tam kobieta trzymająca w ręku jakieś ciuchy.
-Cześć. Oto wasze kombinezony idźcie się przebrać, a ja wszystko przymocuję. - Jak kazała, tak zrobiliśmy. Teraz tkwiłam w śmiechowym żółto- niebieskim stroju, ale czego się nie robi z miłości. Pani nas podpięła i dokładnie wytłumaczyła co mamy po kolei robić. Wyszliśmy na metalowy podest. Moje serce właśnie o mało nie wyskoczyło z ram.Przełknęłam ślinę i na znak Louisa skoczyłam, a właściwie skoczyliśmy do siebie przymocowani. Lecieliśmy w dół,a ja umierałam, chociaż to spadanie jest całkiem przyjemnym uczuciem. Piszczałam w niebo głosy. Po kilku sekundach byliśmy już na dole.
-Ale było super.-Powiedziałam całując marchewę.
-No nie... Cieszę się że ci się podobało.- Poszliśmy się przebrać i Louis mnie już odprowadził. Oczywiście pod same drzwi.
-Dziękuję za wspaniałą randkę.-Powiedział przysuwając się do mnie.
-To ja powinnam dziękować, a nie ty.
-Oj tam. Dobrej nocki kochanie. -Pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i ruszył do siebie.
-Papa! Dziękuję.-Pomachałam mu i weszłam do środka. Poszłam się wykąpać. Gdy wyszłam z wanny odczytałam wiadomość, którą właśnie dostałam. Była od Patty oznajmiła mi że nie wraca na noc. Mam nadzieję że ciocią nie zostanę. Położyłam się spać.
______________________________________________________________
 
PRZECZYTAJ!!!
BŁAGAM KOMENTUJCIE!!!

Wiem że jestem nie obowiązkowa i zaniedbuje bloga, ale jest to też spowodowane brakiem chęci pisania tych rozdziałów bo myślę że nikt ich nie czyta. Jak na razie mój rekord to aż 7 komentarzy, a przecież to nie żaden wysiłek napisać choć jedno zdanie i wyrazić swoją opinie. Tym bardziej, że nic was to nie kosztuje i nie zajmie wam to nie wiadomo ile, ale max pół minuty.Ja nie chcę was szantażować czy coś , ale mi trochę smutno że ja się wysilam i piszę a tu tylko tyle komentarzy.
Widzę że bloga piszę głównie tylko dla przyjaciółek, które serdecznie pozdrawiam, ponieważ gdyby nie one mogło by nie być tego rozdziału.
Przepraszam za moja nie punktualność, postaram się to naprawić.
Dziubaski:*
Patrycja.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Rozdział 8 Cz.1

Bardzo proszę jeżeli to czytasz skomentuj!

IGA:

Obudziłam się w spaniałym nastroju. W sumie to nie ma się czemu dziwić po tych wszystkich wczorajszych przeżyciach, to chyba nie realne żebym miała zły humor. Popatrzyłam na zegarek 9.10. O! długo spałam. Rozejrzałam się po pokoju, Natt już nie było. Wstałam i po cichu poszłam do łazienki. Ogarnęłam się, pomalowałam i ubrałam w TO. Poszłam do kuchni gdzie ujrzałam zgromadzenie ludowe. Harry i Patty cały czas się przytulając usiłują zrobić śniadanie. Tak to był dość zabawny widok. Liam siedzi przy stole robiąc coś na laptopie, a Lou cały czas stara się mu w tym przeszkodzić. W salonie na kanapie siedzi brzdąkający coś na gitarze Niall, któremu uważnie przysłuchuje się nieco skrępowana Natalie.Hymm... a gdzie jest Zayn? Pewnie kopci dzieś na dworze.
-Hej wszystkim.-Przywitałam się, ale niestety wszyscy byli tak zajęci tym co robili że pozostałam niezauważona. -CZEEEŚŚĆĆ!!!-Wydarłam się najgłośniej umiałam.Wszyscy, aż się wzdrygnęli i od razu spojrzeli w moją stronę.
-Cześć.-Odpowiedzieli trochę nie zgranym chórkiem. No ale wybaczę im to niedociągnięcie. W tym właśnie momencie moje rozważania przerwał tak cholernie mocny uścisk że myślałam że mi paczały wypadną. Tak to Lou się przyczepił. Nie to żeby mi to w jakikolwiek sposób przeszkadzało, ale bolesne to to było.
-Cześć kochanie ty moje najukochańsze. Ty słonko najjaśniejsze. Najsłodsza marcheweczko ty moja.-Donośnym głosem przywitał mnie Louis. I pocałował czule w usta.
-No cześć.-Odpowiedziałam. Rozejrzałam się, a wszyscy patrzyli na nas z bardzo dziwnymi minami.
-No co? To się już przywitać nie można.-Zapytał oburzony Marchewa .
-Nie no można, można. Tyle że NORMALNI ludzie się raczej tak spokojniej witają.-Powiedział Liam z wyraźnym podkreśleniem słowa "normalni".
-Ale kto powiedział, że my jesteśmy normalni.-Powiedziałam przez śmiech.
-No chyba nikt by się nie odważył.-Wtrącił Hazza.
-No tak o Louisie to my wiemy nie od dziś, ale ciebie dopiero poznajemy Iga.-Podsumował Liam.
-Ejj bo ja się czuję w tej chwili urażony..-Lou spuścił głowę.
-Oj nie martw się skarbuś ja i tak cię kocham.-Pocieszyłam go.
-No wiem.To może buzi na pocieszenie?-Nie odpowiedziałam tylko od razu go pocałowałam. Bo nie ukrywam że to uwielbiam. Jego usta są takie ciepłe i delikatne i w ogóle uhh..Jak ja go kocham!

PATTY:

Hehe wariaty moje kochane. Podczas gdy Iga i Louis się obściskiwali Ja i Hazza robiliśmy śniadanko. Właściwie to usiłowaliśmy zrobić jajecznicę. Średnio nam to wychodziło, bo cały czas byliśmy do siebie przytuleni tzn. Harry przytulał moje plecy i opierał się brodą o moje ramię. Troszkę to nie wygodne było, ale mi to w cale nie przeszkadza. Ja bym mogła tak cały dzień. Cały czas czułam na szyi ciepły oddech Harolda. Uwielbiam to, zawsze w tedy przechodzą mnie takie przyjemne dreszcze. A swoją drogą dzisiaj byłam ubrana w TAKIE coś.
-Kochanie.-Wyszeptał mi do ucha.
-Tak.
-Może byśmy gdzieś razem wyszli?
-Oczywiście, a gdzie na przykład?
-Nie wiem jeszcze coś wymyślę.
-Dobra to czekam na decyzję.
Jajecznica była już gotowa. Odsunęłam się od Harrego i podeszłam do stołu aby postawić na nim patelnię, bo nie mam zamiaru nakładać każdemu z osobna.
-Już je..-Zaczęłam mówić do Nati i Nialla ale nie zdążyłam nawet dokończysz bo oni byli już koło mnie-..st śniadanie.
-Ymmm wygląda pysznie.-Oznajmił Blondas rzucając się do nakładania sobie ogromnej porcji.
-Ej bo dla nas nie zostanie.-Oburzył się Lou.
-Spokojnie.Już więcej nie nałożę.
-No mam nadzieję.
Wszyscy zjedliśmy śniadanko,a Iga pozmywała naczynia. Teraz siedziałam na kanapie w salonie wtulona w Hazze. W pewnym momencie spostrzegam że czegoś mi ty brakuję. Tak nie ma z nami Zayna.
-Kotek, a tak właściwie to gdzie jest Zayn?-Zapytałam.
-Mam!-Wydarł się Harry.
-Co masz?
-Wiem gdzie Cie dzisiaj zabiorę.
-Gdzie?
-W moje ulubione miejsce.
-A gdzie to?
-Za miastem, zobaczysz jest super.
-W to nie wątpię, bo przecież to twoje ulubione miejsce. Ale pytałam się ciebie o coś.
-O co?
-Gdze jest Zayn?
-U nas w mieszkaniu. Zamula jakoś dziś i nie chciał z nami przyjść.
-Kurde zaczynam się o niego martwić, bo on od wczoraj jakiś taki nijaki. Stało się coś?
-Nie. To znaczy nic nam nie mówił.
-To ja pójdę z nim porozmawiać.-Wstałam z kanapy.
-Pójść z tobą?-Zapytał jakby bał się że coś mi się może stać.
-Nie wolę pójść sama. Zostań tu z nimi.-Wskazałam na resztę. Ruszyłam do domu chłopców. Podeszłam do drzwi. Były zamknięte. Dziwne, one zawsze są otwarte. Na szczęścicie mam klucze. Otworzyłam i weszłam do środka. Cisza jak makiem zasiał. Rozejrzałam się. Nikogo nie widziałam. Udałam się do pokoju Zayna. Weszłam i zobaczyłam Mulata leżącego na łóżku ze słuchawkami w uszach. Słuchał mocno głośno bo gdy weszłam od razu słyszałam dźwięki. Usiadłam obok niego i pociągnęłam za słuchawkę aby wyciągnąć mu ją z ucha. Chłopak zerwał się do pozycji siedzącej.
-Patty! Co ty tu robisz? Przestraszałaś mnie.
-Cześć. Przepraszam nie chciałam.-Odpowiedziałam.
-Dobra nic się nie stało. Po co tu przyszłaś?- Jego głoś dość dziwnie brzmiał.Taki jakby przytłumiony.
-Chciałam zobaczyć co z tobą. Coś się stało.
-Nie nic się nie stało. Dzięki za troskę, możesz już iść.- Dopowiedział z powrotem kładąc się na łóżko i zakładając słuchawki.
-O nie mój drogi tak nie będzie.-Wyrwałam mu MP4-kę.
-Ej no co ty robisz? Co?
-Nic po prostu nie lubię jak się mnie okłamuję, a już całkiem jak się mnie olewa.
-Uhh...-Westchnął niezadowolony.- To mów.
-Nie to nie ja będę mówić tylko ty.
-Ja?
-Tak ty.
-Ale ja nie mam nic do powiedzenia.-Spuścił głowę.
-Przecież widzę że masz. Co cię gryzie. Mi możesz powiedzieć. Może jakoś ci pomogę.- Spojrzeć w jego oczy i dostrzegłam jak zaczynają napływać mu łzy.
-No dobra powiem. -Przysunęłam się aby go wysłuchać.
-Bo widzisz. To jest tak że...-Przerwał na chwilkę.-Kurde głupio mi o tym mówić.
-Nie wstydź się przecież jesteśmy przyjaciółmi.
-Bo podoba mi się Iga.-O kurde tego to ja się nie spodziewałam.-Ale ona kocha Louisa i w tym jest problem. Bo ja też go kocham, ale jak brata i nie chcę go skrzywdzić. Jej zresztą też nie. Chcę żeby byli szczęśliwi, ale to tak cholernie boli kiedy na nich patrzę.-Łzy zaczęły mu płynąć po policzkach. Nie sądziłam że jest taki wrażliwy. Przecież cały czas zgrywał takiego BadBoy'a. Przytuliłam go.- Kiedy widzę jak się całują to myślę ze równie dobrze mógłbym być to ja i wtedy jest nagrzej. Co ja mam robić?- Teraz zaczął szlochać.
-Przede wszystkim nie płacz, bo i ja będę płakać, a tego nie chcemy, bo się rozmarzę a uwierz nie chciał byś widzieć mnie rozmazanej.-Zaśmiał się.-Widzisz?
-Co?
-Śmiejesz się. Czyli to nie taki koniec świata. No przestań już płakać.-Podałam mu chusteczki, które stały na stoliku nocnym.
-Dobra już przestanę.-Uśmiechną się lekko.
-A więc tak. Ty kochasz Igę, Iga kocha Lou, Lou kocha Igę, Ty kochasz Lou, Lou też Cię kocha oczywiście jak brata żeby nie było.
-No mniej więcej tak.
-Oj nie martw się. Może to tylko zauroczenie. Bo przecież aż tak dobrze to Igi nie znasz. Rozmawiałeś z nią zaledwie kilka razy. To nie znaczy że kochasz ją nad życie. A wiesz "Tego kwiatu jest pół światu."
-Heheh. Tak przedmiotowo?
-Oj tam, Oj tam.
-Ale wiesz że mówisz też o sobie.- trochę rozpromieniał.
-Oj dobra skończ już.
-O.K.
-Więc na pewno niedługo znajdziesz odpowiednią dziewczynę, która nie ma chłopaka.
-Pewnie tak. Dziękuję Patty.-Przytulił mnie.
-Nie ma za co Zaynuś.-Zdrobniłam po polsku.
-Co?
-Zaynuś.
-Hehe to śmieszne. To moje imię po polsku?
-Nie tylko je tak polsko zdrobniłam. Mogę tak go ciebie mówić jak chcesz.
-No dobra.-W tym momencie usłyszeliśmy krzyki dochodzące zza drzwi. Wyszliśmy i zobaczyliśmy reszt e towarzystwa która imigrowała teraz tutaj. Dobry wybór jest tu więcej miejsca. Weszliśmy do salonu.
-O widzę że moja kochana pani psycholog pomogła.-Uśmiechnął się do nas Harry.
-No ba.-Powiedziałam dumnie. Zayn spojrzał na Igę i na mnie.- Trzymaj się Zaynuś.- Wyszeptałam gładząc go po ramieniu.
-Dobra. Wszyscy tu zgromadzeni.-Zaczęła Natt.-Ja już muszę iść do domu.
-O niee. -Wyjęczeli wszyscy, a najgłośniej Niall. Oj tak kolejny romans nam się szykuje.
-To my cię z Patty odprowadzimy.-Zaproponowała Iga.
-Dobra to chodźcie bo się spóźnię.- Powiedziała spoglądając na nadgarstek lewej ręki. Podeszła do każdego z osobna i uściskała na pożegnanie. Gdy nadeszła kolej NIalla cała się zarumieniła i nieśmiało przybliżyła się do Blondyna. Wszyscy na nich patrzyliśmy, to na pewno jeszcze bardzie ją stresowało. Co ja gadam, ją. Nialler też się stresował. W końcu się uścisnęli, a trwało to nie dłużej niż dwie sekundy. Pomachałyśmy wszystkim i wyszłyśmy z apartamentu.Udałyśmy się jeszcze do nas aby zabrać rzeczy Natalie.

IGA:

-Ale przyjedź do nas jak najszybciej.
-Dobrze jak tylko będę mogła.
-Trzymamy Cię za słowo.
-To chodź jeszcze tu do nas.-Powiedziała Patty po czym uścisnęła dziewczynę. Zaraz po niej ja zrobiłam to samo. Pociąg przyjechał, a Natalie wsiadła do środka. Pomachała jeszcze nam odjeżdżając.
-Cieszę się że ją poznałam.-Powiedziałam.
-Ale przecież my ją znałyśmy.
-No tak, ale tak od nowa.
-No ja też. Londyn jest magiczny.-Powiedziała rozglądając się dookoła.
-Masz rację. Masz może ochotę na kawę?
-No pewnie to przy okazji ci coś opowiem.
Udałyśmy się do pobliskiej kawiarni. Była średniej wielkości i była dość przytulna. No, ale nie będę wam ty całej opisywać. Usiadłyśmy do stolika i zamówiłyśmy kawę.

PATTY:

-To co miałaś mi powiedzieć?- Zapytała Iga. Kurcze nie wiem czy mówić, czy nie. Oj dobra powiem przecież to w końcu moja najlepsza przyjaciółka i jak się mówi że się nikomu nie powie to nie uwzględnia się wtedy swojego przyjaciela. Więc może nie pójdę do piekła.
-Dobra, tylko nikomu, ale to nikomu nie mów, bo i tak ja miałam nic nie mówić.
-Spoko, ale zacznij już.
-Więc tak...Podobasz się Zaynowi.-O odetchnęłam.
-Co? Ale jak to?
-Też tak zareagowałam.
-A skąd ty to wiesz?
-Od niego, bo przecież z nim gadałam.
-A no tak. Jezu i co ja mam teraz zrobić?-Złapała się za głowę. Kelner przyniósł nasze zamówienia.
-Nie wiem. Najlepiej nic nie rób. Ciesz się Lou i nie mów mu o tym bo jeszcze tylko nam kłótni brakuje.
-Dobra nie powiem, ale mi tak głupio jakoś. Bo ja go wcale nie kocham.
-Tak wiem. Powiedziałam mu że na pewno znajdzie niedługo dziewczynę.- Posiedziałyśmy tam jeszcze trochę. Opowiedziałam Idze w szczegółach całe wydarzenie. Dowiedziałam się również że Iga też się dziś wybiera na randkę. A tak jeszcze napisał do mnie Harry:

"Zrobimy piknik. Przyjdę po ciebie o 16. Kocham Cię"- Odpisałam że się zgadzam i też go kocham. Poszłyśmy do domu,aby się przyszykować.

____________________________________________________________________

Jak się pewnie już domyśliłyście rozdział będzie miał dwie części, bo byłby za długi. Od razu uprzedzam nie mam jeszcze napisanej drugiej. Błagam was komentujcie . Naprawdę mi na tym zależy. Bardzo bym chciała zobaczyć czy wgl. opłaca się pisać tego bloga i czy ktoś go czyta, a wam to zajmie nie dłużej jak 30 sekund więc żaden wysiłek. Jeszcze raz proszę!
Dziubaski,
Patrycja:*