poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 5

PATTY:

Dziś wstałam o 7:20. Jakoś ostatnio wstaje dość wcześnie.To chyba efekt uboczny natłoku wydarzeń i nadmiaru szczęścia. Co ja bredzę? Przecież szczęścia nigdy za wiele:p. Przeciągnęłam się i mozolnie wstałam z łóżka. No i oczywiście, pierwszą czynnością każdego poranka jest udanie się do łaźni, więc tak też uczyniłam. Umyłam buzię,zęby i uczesałam włosy. W samej bieliźnie (tak,tak raczej się swojej przyjaciółki wstydzić nie muszę) poszłam do kuchni w celu napicia się soku. Jednak zamiast Igi stał tam Harry i robił naleśniki.O.O Od razu zaczęłam się zasłaniać. Burak totalny. Jak przypuszczam rumiany kolor nie widniał teraz tylko na twarzy, ale rozszedł się po całym ciele.
-O.O Cześć kochanie. Właśnie robię ci śniadanko, ale nie spodziewałem się takiego pięknego widoku.- Przywitał mnie lekko zaskoczony.
-Yyy...-Nie mogłam nic siebie wydusić.-Przepraszam cię idę się ubrać.-Mówiąc to odwróciłam się na pięcie i biegiem podążyłam w stronę pokoju.Poczułam jak Harry łapie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. Stał bardzo blisko mnie. Na twarzy czułam jego ciepły oddech.
-No coś ty! Wstydzisz się przede mną?-Zapytał.
-Nie..tylko..
-Tylko?
-No dobra może troszkę..-Patrzyłam w podłogę. Podniósł moją twarz i popatrzył mi się głęboko w oczy. Znowu się zarumieniłam.
-Ooo moja mała wstydliwa Patty.-Przytulił mnie mocno.-Nie masz się czego wstydzić przecież jestem twoim chłopakiem.-Już chciałam się mu tłumaczyć , ale przerwał mi namiętnym pocałunkiem. Po chwili odsunął się ode mnie.
-Dobra, ale mogę się już ubrać?
-No nie wiem.. jak dla mnie tak wyglądasz cudownie.-Zmierzył mnie wzrokiem.A ja zrobiłam minę skrzywdzonego psiaka.-No ok.. to idź, ale szybko bo ci naleśniczki wystygną.-Powiedział ze smutną miną.Pomaszerowałam przed szafę i wyciągnęłam z niej TO. Ubrałam się i poprawiłam przed lusterkiem. No teraz to mogę już iść. Usiadłam przy stole. Dostałam porcję śniadanka.
- Smakują?
-Są przepyszne! Nie wiedziałam że umiesz gotować!-Powiedziałam z pełną buzią.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-Poruszał brwiami.
-Mam nadzieje że się dowiem.
-Jeżeli tylko będziesz chciała.
-Oczywiście, że będę chciała. A tak właściwie to gdzie jest Iga?
-A tak, marchewki wyszły na spacerek. Iga mówiła coś o tym że mają kupić jedzenie bo wam się kończy.
-Marchewki? Myślałam że Iga to liczba pojedyncza.
-A to ty nie wiesz.
-A czego?-Zapytałam zniecierpliwiona.
-Tego że Louis kocha te warzywa i nie może bez nich żyć i już od dawna mówimy do niego pan marchewka.
-O no to widzę że się związek rozwija.-Zaśmiałam się kończąc naleśniki i popijając je sokiem.
- Nom.-Posprzątał za mnie i z powrotem usiadł na przeciwko.
-To mamy na dziś jakieś plany?-Zapytałam.
-Może chciała byś poznać resztę zespołu?
-Pewnie. Na pewno są super.
-Tak są.
-To kiedy idziemy?
-Zaczekajmy tylko na pomarańczowych, może Iga też by chciała pójść.
-Dobrze, to choć coś obejrzymy,bo to może troszkę potrwać.-Usiedliśmy na kanapie, a ja położyłam głowę na kolanach Harry'ego. W telewizji leciał jakiś program rozrywkowy. Mimo iż był do bani to my cały czas się śmialiśmy do łez.

IGA:

Wstałam odbyłam poranną toaletę, wyprostowałam włosy i przebrałam się w TAKIE ciuchy.Było wcześnie a Patty jeszcze spała. Przygotowałam sobie śniadanie, a właściwie to zwykłe płatki na mleku, bo nie chciało mi się gotować. Usiadłam do stołu i rozpoczęłam proces konsumpcji. W pewnym momencie usłyszałam pukanie o drzwi. Otworzyłam je. No tak kto inny to mógłby być. Oczywiście w tym momencie tkwiłam w mega uścisku Louis'a.
-Witaj słoneczko ty moje kochane.-Darł się Lou.
-Cicho bo Patty jeszcze śpi.-Uciszyłam go.Wyrwałam się chyba cudem.Zobaczyłam że w progu stoi Harry.-Cześć.-Pomachałam mu z uśmiechem.
-Jak to jeszcze śpi? To trzeba ją obudzić.-Przerwał mi Lou.
-Tylko spróbuj.-Stanowczo, ale cicho powiedział Harry chwytając go za bark.
-Dobra nie będę jej budził. Spokojnie.-Zrzucił jego rękę.
-Co was tak wcześnie sprowadza?-Zapytałam.
-Ja chciałem zrobić śniadanko mojej śpiącej królewnie.-Powiedział Hazza.
-A ja się za tobą stęskniłem.-Mówiąc to znowu mnie przytulił.
-Dobra to chodźcie.Hazza czuj się jak u siebie i bierz wszystko co ci potrzeba. A ty Lou siadaj i czekaj, aż zjem płatki to pójdziesz ze mną na spacer i małe zakupki żywnościowe.-Oznajmiłam.
-Tak jest szefowo.-zasalutowali chłopcy. Zaśmiałam się i wszyscy przystąpiliśmy do swoich zadań.Połknęłam ostatnią łyżkę mleka i odstawiłam talerz do zlewu. Chwyciłam torebkę i poklepałam mojego towarzysza po ramieniu.
-Możemy już iść.-Oznajmiłam i wyszliśmy z apartamentu zostawiając tam Harrego, który o dziwo świetnie sobie radził w kuchni.Wyszliśmy przed budynek i udaliśmy się do sklepu.Louis skierował się zgadnijcie gdzie. No pewnie że do stoiska z warzywami i wziął pęk marchewek.Popatrzyłam na niego.
-No co? Jestem na głodzie.
-Ale przecież ja nic nie mówię.
-Ale myślisz.
-O proszę, a od kiedy to ty czytasz w myślach?
-Od zawsze kochana.
-A czaje. Czyli mam do czynienia z istotą paranormalną.-Zaczęłam się śmiać.
-A czy kiedykolwiek w to wątpiłaś?
-No w sumie to nie.
-No widzisz.-W tym momencie ogarną nas niepohamowany napad śmiechu i ludzie się na nas patrzyli serio jak na UFO. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i udaliśmy się do kasy. No tak, dla gwiazdy nawet zwykły wypad do Tesco może okazać się niebezpieczny. Napadły nas fanki:P Louis popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.Kiwnęłam głową i ustawiłam się w kolejce, która była gigantyczna.Kto normalny chodzi o tej porze do sklepu? Tak wiem że to się tyczy również mnie. Ale ja wcale nie twierdzę że jestem normalna. Lou pstrykał sobie zdjęcia, rozdawał autografy i odpowiadał na dość dziwne pytania zadawane przez piszczącą gromadkę. Zapłaciłam za wszystko i zapakowałam zakupy. Oddaliłam się od kasy. Chłopak grzecznie pożegnał fanki. Podszedł do mnie i zabrał mi torbę wypakowaną samymi smakołykami.
-Ja to wezmę.-Powiedział.-Nie mogę pozwolić aby moja...-chwila milczenia-koleżanka się przedźwigała.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się. Czy on się zastanawiał czy powiedzieć koleżanka. Może...albo nieee pewnie nie. Ja już chyba mam jakąś obsesję. Czy wspominałam o dzisiejszej pogodzie? Nie? To wspomnę. Więc jest cieplutko. Słońce od czasu do czasu wyłania się zza chmur ożywiając ulice Londynu. Z tego właśnie względu po drodze do domu wstąpiliśmy na shake'a i lody. Ja wzięłam Pucharek lodów śmietankowych a Louis Meegga truskawkowego shake'a . Udaliśmy się do stolika aby spokojnie przy nim zasiąść i pochłonąć pyszności. Szłam z przodu a właściwie przeciskałam się w stronę wolnych miejsc. Louis szedł tuż za mną. Ja niosłam nasze zamówienia a Lou targał siatkę z zakupami. W pewnym momencie, próbując przedostać się z między krzeseł Lou zaczepił o jedno z nich.....iii Buuumm!!! Upadł na mnie i wywracając się razem wylaliśmy zawartość pucharków na podłogę.
-Oj!-Powiedziałam.
-Hehehe..Chodź!!!Hehe Chodź szybko!!!- Złapał mnie za rękę i podciągnął do góry, abym wstała. Biegł, kurczowo trzymając mój nadgarstek, przy tym przewracając kolejne krzesła i taborety. Już byliśmy przed lokalem. Obejrzałam się, zaglądając do środka. To samo zrobił Louis. O ZGROZO!!! Stała tam mała, grubsza babka po 40. Tak to rozwścieczona sprzątaczka.
-CHODU!!!- Darł się Louis. Znów chwytając mnie za rękę. Ciągną mnie za sobą, a ja o mało nie gubiąc balerinek dzielnie pędziłam za nim. Biegliśmy przed siebie i gwałtownie Marchewka zakręcił. Staliśmy teraz na jednej z tych małych ślepych uliczek ze śmietnikami. Byliśmy przyciśnięci do siebie, tak że czułam jego oddech na mojej twarzy. Tak to bardzo mały zaułek. Po jakiś pięciu minutach Louis wyjrzał niepewnie zza ściany.
-Droga wolna!!-Odrzekł uradowany.
-Uff...Mało brakowało..-Odetchnęłam.
-Ta. Widziałaś twarz tej baby?
-Noo straszna była.
-Aż strach pomyśleć co by było gdyby nas złapała.
-Nom.Hehehe...-Cały czas się śmiejąc wolnym krokiem poszliśmy w stronę apartamentowca. Musieliśmy minąć to samo miejsce w którym wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Zatrzymaliśmy się jakieś 10 m. przed wejściem. Spojrzeliśmy na siebie.
-Na trzy..Raz..Dwa...Trzyyy!!!- Złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy biec przed siebie ile sił w nogach, po chwili już zwolniliśmy.
-Hahahaha - Śmiałam się.
-Co?
-Nie nic...tylko hahaha tylko dawno nie robiłam czegoś takiego.hahaha
-Jakiego?
-Takiego... Że się nie zachowywałam jak pięciolatek hehe
-No co ty?! Ja to robię na okrągło..hah- Weszliśmy do domu i zastaliśmy rozhihaną parę loczków (Louis tak wymyślił) ściskających się na kanapie.

PATTY:

-Przyszły marchewki!!!-Powitał ich serdecznym uśmiechem Harry. Ja zrobiłam dokładnie to samo tylko im machając.
-Co wy tacy zdyszani?- Iga i Louis spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Po kilku minutach patrzenia sie na nich jak na wariatów i wyczekiwania odpowiedzi. Louis wyciągnął do mnie rękę.A Iga nas przedstawiła.
-Ah tak bo wy się jeszcze nie znacie. Patty to Louis. Louis to Patty.-Uścisnęłam jego dłoń.
-Bardzo mi miło.- Powiedział.
-Mnie również.
-Dobra wszyscy się już znamy to teraz chodźmy do nas i tam wszystko nam opowiecie.- Przerwał Harry. Iga zaniosła zakupy do kuchni i wszyscy wyszliśmy z mieszkania. Udaliśmy się do drzwi naprzeciwko. Apartament 525 był całkiem inny od naszego. Naprawdę robił wrażenie. Może rozmieszczenie pomieszczeń było podobne, ale całość była przynajmniej trzy razy większa. Wszystko Urządzone w bardzo nowoczesnym stylu. Kolory głównie biel, czerń i szarość, ale dobra nie będę się tu rozpisywać. Powiem tylko że baardzo luksusowe to ich mieszkanko. Czego można się spodziewać po wspólnym domu piątki chłopców? No oczywiście totalny chaos. Weszliśmy do kuchni a tam. Niall. (Tak ten farbowany to Niall jak dobrze pamiętam.) Klęczy na podłodze pochylony nad rozbryźniętym kartonem mleka. Louis od razu staną za nim i zaczął klepać go po plecach i pocieszać.
-Niall. Skarbek. Nie płacz nad rozlanym mlekiem.
-Jak tak możesz.-Odtrącił jego rękę.-Ty nie masz uczuć Tomlinson.
-A właśnie że mam. Mam wielkie serducho.-Popatrzył się w stronę Igi. No tak to na kilometr widać że coś am iskrzy.
-Niall.!Niall...-Powiedziałam. A blondynek podniósł na mnie wzrok.Wyciągnęłam klucze z kieszeni.- Słuchaj masz tu klucze i leć do mnie naprzeciwko, tam w kuchni jest mleko. Weź sobie.- Chłopak wstał gwałtownie i rzucając mi się naszyję chwycił klucze.
-Dziękuję ci o zbawco!!- Mówił głośno dalej tkwiąc w uścisku.-Będę mógł zjeść swoje płatusie. Dziękuję. Kocham Cię.
-Ej,ej, ej nie za dużo tych czułości Horan? Ona jest moja.-Przypomniał lekko poddenerwowany już Hazza.
-Dobrze już przestaje. A tak przy okazji jestem Niall ale to już wiesz, a ty jesteś Patty, a to Iga tak?
-Tak. Miło mi.
-Mnie również.
-Ta mi też. Louis nam dużo o tobie opowiadał Iga. Naprawdę dużo. Jaka to ty jesteś piękna i cudowna-Wywracał oczami pomawiając go. Zarumieniona Iga spojrzała ukradkiem na Louisa.
-Osz ty małpo..-Louis już chciał się na niego rzucić.
-To gdzie to mleko.-Podbiegł od drzwi.
-W kuchni w lodówce. Na pewno znajdziesz.-Odpowiedziałam z uśmiechem i już go tam nie było.- Kochanie?
-Tak?
-Gdzie macie jakąś ścierkę czy coś?
- A po co ci?
- No żeby zetrzeć podłogę.
-Aaa yyy eee..-Nerwowo drapał się po głowie.-Li!!! Gdzie my mamy jakieś ścierki?!-Darł się.
-Tam w tej pojedynczej wysokiej szafce!!-Odpowiedział mu niski męski głos.-A co ty będziesz sprzątał!?- Zapytał przybliżając się.
-Nie no co ty? Nie ja.-W tym czasie ja już wzięłam mopa i ścierałam rozlanie mleko.
-No bo już się martwiłem że coś nie tak z tobą.- Odwróciłam się a w progu stał teraz wysoki, dobrze zbudowany, ciemny blondyn.Pomachałam mu.
-Cześć!!
-Witam!-Odmachał.-No jeszcze cię nie znam, a już cię lubię. W końcu ktoś porządny.-Powiedział podając mi rękę.-Jestem Liam.
-A ja Patty.-Uśmiechnęłam się.
-Ej no dobra. Co wy jakiegoś uwielbienia do mojej dziewczyny dostaliście wszyscy? co?-Zapytał Harry.
-Nie no nie denerwuj się chociaż. Ja tylko się ciesze że dokonałeś właściwego wyboru.-Usprawiedliwił się Liam.
-Tak to najlepszy wybór w moim życiu.-Westchnął Harry.
-Dobra, dobra już mi tak nie słódźcie. Bo się zarumienię.-Dołożyłam wszystko na swoje miejsce. Liam poszedł do siebie, a Niall wrócił z mlekiem w ręku i wielkim bananem na twarzy i przystąpił do robienia płatek.Harry wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie Iga i Louis grali sobie w najlepsze w jakąś grę na X-box'ie.
-A gdzie jest Zayn?- Zapytał.-Gdzie jest Zayn? Halo? Czy mnie ktoś słyszy?- W tym momencie ja usiadłam na wskazanej sofie a Harry pomachał Louisowi ręką przed oczyma.-Słyszysz?
-Co co? Coś pytałeś?
-Gdzie jest Zayn?!
-Ależ spokojnie kochanie. Poszedł kopcić.- Odpowiedział Lou.Przyszedł Niall z michą płatków i usiadł koło Igi. Obserwowali całe zdarzenie i śmiali się z zachowania kolegów.
-A no tak.-Palnął się w czoło.-No mogłem się domyślić.Usiadł koło mnie, kładąc rękę na oparciu za moją głową.
-No mogłeś.- Dodał Marchewa .
-Hahah jak stare dobre małżeństwo.-Śmiał się Niall.
-Może obejrzymy jakiś film?-Zaproponowałam.
-Tak tak!! Jakiś horror!!-Rzucił z entuzjazmem Harry.
-Czy ja usłyszałem horror? -Usłyszałam nieznajomy głos z tyłu. Obróciłam się i zobaczyłam ciemnowłosego mulata z szerokim białym uśmiechem.
-Tak będziemy oglądać.-Powiedział Lou.
-To super, ja też chcę i idę po Liama to też obejrzy.
-No to ja idę po popcorn!!-Zasalutował podnosząc się Niall.
-Louis?-Powiedziała cicho Iga.
-Tak?
-Ale ja się boje horrorów.
-Nie bój się Super Man tu jest!!-Krzyczał.Zaśmialiśmy się chórkiem.
-To zgoda.
Wszyscy przyszli.Zayn się nam przedstawił.(Całkiem miły chłopak) Wyłączyliśmy światło, zasłoniliśmy okna i włączyliśmy "Klątwę". Iga wtulona w Louisa, ja w Harrego, Zayn i Niall w Liama. Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów. Niektóre były naprawdę straszne,ale towarzystwo chłopaków jest w stanie rozśmieszyć nawet najbardziej przestraszonego człowieka na świecie i nawet horrory nie są straszne.


____________________________________________________________________

Witam!!! Przepraszam że tak długo nie pisałam, ale miałam pomysł ale nie mogłam go opisać w słowach. Nie do końca mnie ten rozdział zadowala. Piszcie, komentujcie!!! Bardzo, bardzo was proszę.
Dziubaski:*,
Patrycja.

sobota, 4 lutego 2012

Rozdział 4

04lipca2013

IGA:
Obudziłam się bardzo wcześnie bo o 5:30. Słońce już lekko świeciło. Tak tak słońce w Londynie. No najwidoczniej się czasem zdarza. Mam jakieś przeczucia że to będzie fajny dzień. Patty ma randkę z członkiem znanego zespołu , wiem że nie powinnam ale trochę jej zazdroszczę. Widać że ona się mu podoba. Mam nadzieję że będą szczęśliwi. Poszłam do łazienki ogarnęłam się trochę, a włosy tylko rozczesałam szczotką, nawet odpuściłam sobie ich prostowanie. Pomalowałam się. Następnie założyłam TAKIE zwykłe, wygodne ciuchy. Podreptałam do kuchni. Wzięłam sobie jabłko i biorąc ogromniastego gryza napisałam karteczkę do Patty:
"Poszłam pobiegać!! Niedługo wrócę. Iga :*"
Położyłam ją na kuchennym blacie i wyszłam z domu. Słuchając muzyki na maxa, biegłam sobie wolnym truchcikiem jakąś boczną uliczką. Rozglądałam się dookoła podziwiając widoki. Nagle poczułam jak moja głowa uderza o coś twardego. Mimowolnie się przewróciłam i jak się okazało to twarde to chłopak który teraz leżał na ziemi i śmiał się wniebogłosy. Popatrzyłam na nieszczęśnika i wstając podałam mu rękę. No i przeżyłam szok. Właśnie w padłam.. no zgadnijcie na kogo. Na Louisa Tomlinsona. Chwycił moją rękę i się podciągną. Pomogłam mu pozbierać telefon który rozpadł się na części. Spaliłam buraka.
-Bardzo cię przepraszam zagapiłam się .
-Nic nie szkodzi.
-Naprawdę przepraszam.
-Serio nic się nie stało, a przy okazji mamy scenkę rodem z hollywoodzkiego romansu.-Dalej się śmiał.
-Nom ale czy to przypadkiem nie chłopak powinien wpadać na dziewczynę i pomagać jej zbierać książki czy tam zakupy?
-No w sumie tak , ale przymkniemy oko.-Zaśmiał się.-Jestem Louis tak ten z One Direction.-Wyciągną dłoń, którą natychmiastowo chwyciłam.
-A ja jestem Iga tak tak ta Iga o której myślisz.-Chłopak popatrzył na mnie z miną "sorry nie wiem o czym mówisz"- Spokojnie tylko żartowałam, a tak serio to jestem Iga Orłowska zwykła szara nastolatka.
-Nie taka zwykła i nie taka szara. Jesteś tą nastolatką która bezczelnie mi przerwała poranną przebieżkę, a w dodatku masz bardzo ładną buźkę.-Powiedział z niebywałą pewnością. Na moich policzkach w tym momencie widniały dwie rumiane plamy rozmiaru XXL.-A może panna zrobiła by mi tą przyjemność i poszła ze mną na kawusię?
- Z wielką chęcią paniczowi potowarzyszę.-Machnął ręką abym pobiegła za nim. Bez słowa dotarliśmy w ślepą uliczkę na której końcu była maleńka kawiarenka.Otworzył przede mną drzwi i wpuścił do środka. Wnętrze było bardzo przytulne i niewielkie. Razem z Louisem podeszłam do blatu za którym stał niski, grubszy mężczyzna w średnim wieku.
-Witam naszego stałego klienta i jego śliczną wybrankę.-Przywitał nas z uśmiechem.Louis puścił mi oczko i przysłaniając usta ręką nachylił się do ucha faceta.
-Jeszcze nie jesteśmy razem, ale to tylko kwestia czasu. Rozumie pan.-Wyszeptał jednak na tyle głośno że wszystko dokładnie słyszałam. Byłam już totalnie czerwona. Jezu on jest cudowny i chyba czyta mi w myślach, bo wie że mi się podoba i ahh ta jego grzyweczka. Kocham takich chłopaków, którzy są tacy wyluzowani i lekko nie rozgarnięci może to dla tego że ja jestem przeciwieństwem.Usiadł obok mnie na tych wielkich stołkach przy ladzie.
-To czego się napijecie?
-Ja poproszę dużą latte.-Powiedziałam.
-A ja to co zwykle.No to skąd jesteś? Ile masz lat ? Tak wiem że damy nie pyta się o wiek ale ja lubię wiedzieć.
-Jestem z Polski i mam 16 lat . A ty?
-Mam 22 lata tak wiem to 6 lat różnicy ale mnie nie przeszkadza związek z młodszą dziewczyną.-CO? CZY ON POWIEDZIAŁ ZWIĄZEK ?! Jezu dreszcze, ciarki i mroczki przed oczami. Dobrze że teraz siedzę bo bym chyba upadła z wrażenia.-Mieszkam niedaleko stąd razem z zespołem.- Za raz zaraz Patty coś mówiła że 1D mieszkają naprzeciwko. Jej no to mam szczęście.
-Tak wiem gdzie mieszkasz bo tak się składa że mieszkam na przeciwko.
-O to super będę do ciebie w padał. Ej no czekaj ty czy tam nie mieszka przypadkiem ta no jak jej hymm...
-Patty- Dokończyłam za niego.
- Tak chyba Patty. No to możesz jej oznajmić że mój Hazza się w niej kocha. A i wspominał coś o jakiejś marchewce mieszka tam ktoś jeszcze?
-Nie tylko my, a marchewka to ja. -Zaśmiałam się.- Wczoraj byłam ubrana w marchewkowe kolory.
-Umm to pysznie... Kocham marchewki.- Dostaliśmy swoje zamówienia. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Gadaliśmy i śmialiśmy się pijąc kawy. Louis za wszystko zapłacił i wyszliśmy z lokalu. Wolnym kroczkiem podążyliśmy w stronę apartamentowca.Odprowadził mnie pod same drzwi i pożegnał się ze mną uderzeniem w daszek czapki.

PATTY:
No to wstajemy już 8:16, a ja mam cały dzień przygotowań. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu. JEZU ja idę na randkę z samym Harry'm Styles'em tak wiem to nieprawdopodobne. Dobra to może nie randka i nie powinnam robić sobie nadziei dobra już przestaję się podniecać. Nie no kogo ja oszukuję nie da się przestać. Chyba jeszcze nigdy nie wstałam w takim dobrym nastroju. Mam na twarzy banana wielkości dwóch bananów.Szybko poszłam do łazienki przemyłam twarz, wyszorowałam zęby i związałam wysoki kucyk. Bo w końcu rand..spotkanie tak to tylko spotkanie jet o 17. Ubrałam szary dres i poczłapałam do salonu. Włączyłam muzykę. Jaki Bóg jest łaskawy że akurat lecą same wesołe kawałki. Przeczytałam liścik od Igi. Mam nadzieje że nie zakłada znowu tego swojego "wielkiego odchudzania" bo naprawdę nie ma z czego. Zrobiłam sobie płatki na mleku. Szybko zjadłam posiłek i pozmywałam naczynia. Tanecznym krokiem wbiegłam do salonu i rzuciłam się na sofę. Ciekawe czy na świecie jest jeszcze ktoś tak szczęśliwy jak ja. A tak przy okazji w co ja się ubiorę? Nie mam pojęcia. Dobra to teraz sobie pazurki do ładu doprowadzę. Wyciągnęłam z kosmetyczki beżowy lakier i zaczęłam mój manicure'k.Kiedy pazurki już wyschły podeszłam do wielkiego lustra w szafie i zaczęłam uważnie się sobie przyglądać. Nie no co za paszczur jak ja mogę się komuś podobać. A może ja się mu wcale nie podobam i tylko robi mi nadzieję żeby się mną pobawić. Ooo chyba przyszła Iga idę się z nią przywitać.
-Nie uwierzysz co się właśnie stało?!-Wpadła z zacieszem jeszcze większym niż miałam ja.
-Co? Gadaj ,ale to już!!
-No bo ja wpadłam..
-Na kogo?! Gadaj dziewczyno.-Oczy jak talerze i wyczekiwanie odpowiedzi.
-Na Louisa Tomlinsona!!-Piszczała.
-Jezu dziewczyno!! I co się jeszcze stało?
-No i byliśmy, na kawie i on powiedział że mam ładną buźkę i ze mu nie przeszkadza umawiać się z młodszą.
-Czekaj zaraz!!! Wróććć!! Umawiać się?? To wy już razem??
-Nie wytrzeszczaj tak bo będę musiała oczy zaraz zbierać.
-Dobra już już.- Odetchnęłam.-To odpowiesz mi?
-Nie no jeszcze nie jesteśmy razem
-Jeszcze !?
-No właśnie. Bo my się znamy kilka godzin a on mi oznajmia że się mu podobam!!!!
-No to szybki jest!!! Ale super!!! Jejku!!To kiedy randka?
-Co? A no właśnie nie umówił się ze mną.-Posmutniała.-Może mu nie zależy jednak.
-Nie martw się macie czas.
-No tak.- Z powrotem zacieszyła.- Idę coś zjeść.Chcesz coś?
-Nie dzięki.
Poszła do kuchni, a ja z powrotem do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą. Drapiąc się po głowie zaczęłam myśleć nad strojem. Wyjrzałam przez okno. DZIĘKUJĘ CI BOŻE za tą piękną pogodę. Tak słońce jak przystało na lipiec. Jej no normalnie idealny ten dzień jest. Po jakichś 20 minutach przewracania wieszaków zdecydowałam że nie będę się jakoś specjalnie stroić. No bo nawet szpilek nie mogę bo będę od niego wyższa. Tak mam te 175 wzrostu i bardzo żałuję, ale pięt sobie nie poucinam. Czemu on nie jest aż taki wysoki? Nom ale nie można mieć wszystkiego nie? Która to jest godzina? O już 12. Jej kiedy to zleciało? Dobra idę się kąpać. Nalałam pełną wannę wody i zrobiłam pianę z arbuzowego płynu do kąpieli. Powoli weszłam do wody i zanurzyłam się tak że było mi widać tylko oczy. Zrelaksowałam się. Wyszłam z mojego królestwa i dokładnie wytarłam mięciutkim ręcznikiem. Ohh jak ja uwielbiam takie kąpiele. Założyłam bieliznę i rozczesałam mokre włosy. Wysuszyłam je dokładnie. Poszłam do pokoju i ubrałam przygotowane wcześniej UBRANIA. Poszłam do Igi.
-Może jednak zrobię ci coś jeść?- Zapytała.
-Nie dzięki nie jestem głodna.
-OO a gdzie się podział mój żarłoczek??
-Żarłoczek się zakochał.-Oznajmiłam.Tak zakochałam się. Nie wiem jak to możliwe bo ja go jeszcze prawie nie znam. Od zawsze to on mi się najbardziej podobał z całej piątki, ale nie to żeby coś.
-No to wszystko wyjaśnia.-Zaśmiała się.-Ładnie wyglądasz.
-Dzięki. Serio myślisz że mu się spodoba?
-No na pewno.Idź teraz się umaluj i wypachnij bo to już 16.
-Ta serio. To lecę bo się jeszcze spóźnię.
-Idź.Idź.
Tak jak powiedziałam podeszłam do lusterka i wykonałam lekki makijaż . Nie jestem zwolenniczką tapety. To nie w moim stylu. Musnęłam usta moim ukochanym truskawkowym błyszczykiem. Popryskałam się perfumami,które jak twierdził mój tata i inni faceci z mojej rodziny uginają nogi. No w sumie nie jest tak źle. Dobra wdech i wydech. Miętówka w twarz i już wychodzę. Jest 16:55. Wzięłam torebkę i chwiejnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
-Tylko mi się nie wywróć.- Mówiąc to Iga kopnęłam mnie w tyłek.
-Ej! A to za co?
-Na szczęście!!- Zaśmiała się.
-To dzięki. A co ty będziesz tu sama robić?-Zapytałam.
-Może zadzwonię po Louisa. Dobra leć już bo się spóźnisz. Powodzenia.
-Nie dziękuję.-Odpowiedziałam i już byłam na korytarzu. Jeszcze raz wdech i wydech. Dobra raz kozie śmierć idę. Wyszłam przed hotel. Rozejrzałam się dookoła. Nikogo tam nie było. W pewnym momencie poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i zakrywa usta ręką. Zaczęłam się wierzgać jak głupia. Nie no nie mogli mnie porwać kiedy indziej tylko w takiej chwili. Osoba zaciągnęła mnie na parking za budynkiem i postawiła na ziemię.Serce waliło mi jak oszalałe.
-Ccciii...Spokojnie.-Powiedział jakiś znajomy głos.Tak to był Harry. Całe szczęście.
-O MÓJ BOŻE HARRY!!! ZGŁUPIAŁEŚ. -Krzyczałam i walnęłam go pięścią w ramię.
-Ccciii nic nie mów.-Uciszył mnie.
-Co ty do cholery jasnej robisz? Chcesz żebym na zawał padła.
-Przepraszam musiałem bo inaczej paparazzi nie dali by nam spokoju.
-A nie no czaje wstydzisz się że możesz się spotykać ze zwykłą dziewczyną.-Posmutniałam.
-Niee nie no coś ty!! Nie tylko to są gnidy przebrzydłe które śledziły by nasz każdy krok, a ja. Ja chcę cię mieć tylko dla siebie.-Po tych słowach znowu motylki w brzuchu. On chce mnie tylko dla siebie.Jupi czyli to jednak randka.-Chodź tam jest nasz samochód.-Powiedział wskazując czarne sportowe auto. Chwycił mnie za dłoń, otworzył drzwi i gestem ręki zaprosił do środka. Sam usiadł za kierownicą.
-To gdzie jedziemy?-Zapytałam zapinając pasy.
-Do mojej ulubionej restauracji, a potem do kina.
-O to super! Bo jestem już troszkę głodna, a nerwy nie pozwalały mi na zjedzenie czegokolwiek.
-Hehe.. A czym się tak denerwowałaś?-Upps niechcący to powiedziałam. Dobra powiem mu prawdę.
-Naszą ra... Naszym spotkaniem.-Szybko się poprawiłam.
-Nie ma się czym denerwować ja w dalszym ciągu jestem zwykłym chłopakiem.
-Nie no w to nie wątpię. Ale ja-zacięłam się i przełknęłam ślinę bo w sumie lepiej żeby się dowiedział teraz niż później-Ja nie miałam jeszcze chłopaka.-W tym momencie spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Jak to możliwe że taka śliczna dziewczyna jak ty nie miała jeszcze chłopaka?
-No widzisz jakoś nikt mnie nie chciał.
-To nawet dobrze wiesz?!
-Dlaczego tak sądzisz?
-Bo może teraz byś była zajęta.
-No fakt.-Czy mi się wydaje że mu na mnie zależy?. Jechaliśmy dość szybko ale ostrożnie. Zanim zdążyłam się obejrzeć już znajdowaliśmy się w malusieńkiej restauracji.Harry wziął mnie pod ramię i zaprowadził do naszego stolika.
-Przepraszam że nie zabrałem cię do jakiejś z tych pięknych, drogich restauracji, ale chciałem abyś mnie poznała od tej strony normalnego nastolatka.
-Nic nie szkodzi to miejsce jest idealne. Takie przytulne i ciepłe.
-Cieszę się że ci się podoba.- Uśmiechną się. Zaczynam się coraz swobodniej przy nim czuć i wydaje mi się że mogę mu powiedzieć dosłownie o wszystkim. Jest cudownie. Złożyliśmy zamówienie i już po chwili zajadaliśmy się pysznościami jakie przyniosła nam kelnerka.Rozmawialiśmy o wszystkim. Od bzdetów, po naprawdę poważne tematy. Ciągle się śmiejąc dokończyliśmy posiłek i opuściliśmy lokal. Kurde czy on musi być taki idealny w każdym calu normalnie? Ja się pytam.Wsiedliśmy do samochodu.
-No to teraz jedziemy do kina!-Okrzyknął uradowany Harry.
-Super! A na jaki film?
-Na "I ŻE CIĘ NIE OPUSZCZĘ"
-No nieźle skąd wiedziałeś że uwielbiam romanse.
-Nie wiem, bo sam je uwielbiam?
-O proszę chłopak który uwielbia romanse.
-Co czy to oznacza że zemną coś nie tak?-Podniósł brew do góry.
-Nie, jest jeszcze lepiej.- W tym momencie samochód się zatrzymał. Harry otworzył drzwi i pomógł mi wysiąść. Czy ja wspominałam że tutaj wszystko jest pod nosem? Nie chyba nie. No to teraz wspominam. Weszliśmy do budynku kupiliśmy popcorn i udaliśmy się do sali w której miał być nasz seans.Film się zaczął. Siedziałam wtulona w ciepłe ramię Harry'ego. Łzy cisnęły mi się do oczu. Te film był bardzo wzruszający. Harry chwycił moją brodę i moją twarz skierował w swoją stronę. Serce! Moje serce! Czy ja mam właśnie jakieś migotanie przedsionków czy co? Patty uspokój się słyszysz!? Spokój! Patrzyliśmy sobie w oczy a on trzymał moją twarz w dłoniach. Zaczął się powoli przysuwać i lekko musną moje wargi. Zobaczył że się nie sprzeciwiam i przeszedł do bardziej namiętnego pocałunku. On ma takie delikatne wargi i w ogóle jest taki delikatny. Normalnie Hollywood. Zaczął się powoli oddalać.
-Patty?
-Tak?
-Wiem że to wcześnie i że znamy się dopiero drugi dzień ale..
-Ale?
-Ale ja cię kocham rozumiesz? Kocham cię tak jak jeszcze nie kochałem żadnej dziewczyny!-MATKO PRZENAJŚWIĘTSZA on chce mnie uśmiercić. Najpierw mnie namiętnie całuje, a teraz mi miłość wyznaje. Ja umrę zaraz z wrażenia.Patrzył na mnie w oczekiwaniu odpowiedzi.
-Ja też cię kocham Harry.-Wyszeptałam i jeszcze raz złączyliśmy się w pocałunku.Resztę filmu przesiedziałam mu na kolanach. Tak to zdecydowanie najlepszy dzień w moim życiu.Film się skończył. Trzymając się za ręce opuściliśmy budynek. Ruszyliśmy do domu. Podprowadził mnie pod drzwi.
-Jak się podobała pierwsza randka? Moja dziewczyno?- Zapytał.
-Było cudownie. Chcesz może wejść do środka?
-Nie nie jestem troszkę zmęczony. Ciesze się że ci się podobało. Mogę jutro do ciebie wpaść?
-Pewnie wpadaj kiedy tylko chcesz!!-Pocałował mnie.
-Dobranoc ślicznotko!!
-Dobranoc!
IGA:
No Patty poszła, a ja miałam zadzwonić do Louisa. Wzięłam telefon do ręki, wyszukałam numer i już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę, ale ten głos w mojej głowie. Może lepiej nie? A jak pomyśli że się narzucam?Jezu pewnie że sobie nie pomyśli, ale ja jestem głupia dzwonię!Albo nie.Albo tak. Oj nie wiem!!!! Kłótnię głosów w mojej głowie przerwał dźwięk dobijania się do drzwi. Pobiegłam otworzyć. W moje jęcia wpadł nie kto inny jak Louis.
-Ratuuj!!-Krzyczał.
-Jezu Louis co się stało.
-Wariaty! Normalnie wariaty!! Wiesz co oni robią!!Strach się bać! Trzeba uciekać!W moim mieszkaniu właśnie panuje wojna na żarcie, które Zayn zabrał Horanowi. A to niebezpieczne zabierać mu jedzenie. Liam się na nich drze żeby przestali i gania ich ze szczotką za co sam dostał ciastem w tważ. No i się wkurzył i też zaczął w nich rzucać.
-No to nieźle.
-No i dlatego się stamtąd wymknąłem.
-A mówią że to ty jesteś tym nierozgarniętym.-Zaśmiałam się.
-No widzisz. Może i jestem ale nie chcę później tego sprzątać.
-Aaa.-Usiedliśmy na kanapie. Włączyłam jakąś komedię. Była świetna o mało nie posikaliśmy się ze śmiechu. Dużo rozmawialiśmy i wieczór miną w oka mgnieniu. Louis poszedł już do siebie, a ja wzięłam kąpiel. On jest świetny. Coraz bardziej się przy nim otwieram. Już w piżamie jeszcze raz usiadłam przed telewizor i czekałam aż Patty wróci.
-No w końcu co tak długo?
-Cześć. Hihihi.. Całowaliśmy się ...hihihi i powiedział że mnie kocha.Boże on jest cudowny. -O_O
-No nie wierzę!!Opowiadaj.-Patty opowiedziała jak przebiegała jej wymarzona pierwsza randka, a ja powiedziałam jaj co się u mnie wydarzyło. Po jakiej godzinnej rozmowie Patty poszła się kąpać a ja udałam się do łóżka, bo była już 24:15.
_____________________________________________________________________________________

No w końcu ile można pisać jeden rozdział? Cały czas ktoś mi przeszkadzał i jeszcze później gości miałam i pisałam go cały dzień. No ale nic jakoś napisałam. Mam nadzieję że się podoba Komentowaććć!!!
Dziubaski;*
Patrycja.

piątek, 3 lutego 2012

Rozdział 3

03lipca2013

PATTY:
Przetarłam ręką zaspane oczy i spojrzałam na telefon 8:34. No to wstajemy. Podniosłam ciężką głowę z poduszki i siadłam na łóżku. Rozejrzałam się po pokoju. No tak to już drugi dzień w UK a ja dalej nie mogę uwierzyć że tu jestem. Dobra ale koniec tych smentów idę się ogarnąć. Wolnym krokiem poszłam do łazienki. Po drodze zdążyłam się zorientować że Iga już nie śpi i chyba właśnie pichci nam śniadanko bo coś zalatuje dżemorem. Wracając do tematu poszłam do łazienki załatwiłam potrzeby fizjologiczne i odbyłam poranną toaletę. Rozczesałam moje długie blond loki, które jeszcze przed sekundą wyglądały jakby napadło je stado dzikich orangutanów. Delikatnie się pomalowałam tzn. mascara, odrobina pudru żeby zakryć moje paskudne "gejzery" co prawda nie było ich tam dużo bo mój okres wysypu tego paskudztwa miną wraz z moimi piętnastymi urodzinami. Usta lekko posmarowałam truskawkowym błyszczykiem.W samej bieliźnie przemknęłam do pokoju i stanęłam przed szafą. Jak zwykle zajęło mi to chwilkę, ale w końcu zdecydowałam że nałożę TO.

IGA:
Właśnie robiłam naleśniki słuchając muzyki na słuchawkach, podśpiewując pod nosem i odprawiając przy tym dziki taniec. Odwróciłam się w celu zrzucenia ostatniego naleśnika z patelni na talerz i zobaczyłam Patty wijącą się ze śmiechu na podłodze.
-Witam Śpiącą Królewnę! Z czego się tak lejesz co? -Zapytałam.
-No cze...hahaha...cześć..hah..-Odetchnęła.-Nie no ty się jeszcze pytasz. Idę sobie spokojnie na śniadanko, a tu widzę jak jakaś marchewka skocze mi po kuchni..hahah. A swoją drogą to ładnie wyglądasz.-Powiedziała nalewając sobie soku pomarańczowego do szklanki. No dobra ubrałam się może w takie kolory ale od razu marchewka.Chociaż ja lubię marchewki... oj dobra niech jej będzie. Na sobie miałam TAKI zestaw.
-Dobra już.. przecież wiesz że lubię marchewki. Ty też ładnie wyglądasz.
-Jak zawsze!-odpowiedziała śmiejąc się.
-No tak skromność to podstawa.- zażartowałam.
-No ba... Tylko szkoda że ja taka "skromna" przy chłopakach nie jestem. Może to dlatego jeszcze żadnego nie miałam.-Posmutniała. To fakt tak samo jak ja jeszcze nie miała chłopaka, ale mnie jakoś za specjalnie się po niego nie śpieszyło.
-Nie martw się, może Londyn pomoże nam w otworzeniu się na chłopców. -Pocieszyłam dziewczynę. Nałożyłam nam naleśniki posmarowane dżemem wiśniowym i polane bitą śmietaną.-Dobra. Jedzmy już.- Usiadłyśmy przy stole i już w ciszy zjadłyśmy posiłek. Sprzątając po śniadaniu naszła mnie jakaś taka wena twórcza.
-Patty?
-Tak?
-Dokończysz sprzątać? Błagam cię. Mam wenę na rysunek.-Poprosiłam ze wzrokiem szczeniaczka.
-Jasne!!
-Dziękuję!!-Złapałam torebkę i szkicownik pod pachę i już biegłam w stronę drzwi.
-Tylko zamknij za sobą na klucz. Nie śpiesz się, ale wróć na obiad.- Z matczyną troską zruciła przyjaciółka.
-O.K. O.K. To na razie.- wybiegłam z apartamentowca i podążyłam w stronę Tamizy.

PATTY:
Grzecznie posprzątałam kuchnie i gdy już cała lśniła nalałam sobie soku do szklanki.Powędrowałam do łazienki i wzięłam mój ulubiony lakier do paznokci w kolorze pastelowego błękitu. Udałam się na balkon. Chwilę podziwiałam widoki, a zaraz potem usiadłam na leżak i przystąpiłam do malowania. Kiedy paznokcie były już gotowe, weszłam z powrotem do salonu i włączyłam jakiś program z muzyką.W podskokach wbiegłam do kuchni i wyciągałam produkty potrzebne do przygotowania obiadu. Co prawda nie jestem jakąś wyśmienitą kucharką ale naprawdę lubię gotować. Jeszcze lepiej jest kiedy komuś smakuje moje dzieło. No dobra to dziś robimy lazanię po bolońsku. Umyłam warzywa i przystąpiłam ro ich krojenia. Gdy otwierałam pomidory z puszki usłyszałam jak ktoś gramoli się w przedpokoju. No to szybko wróciła, pewnie wena ją opuściła.-Pomyślałam nie odrywając się od tego trudnego zadania.Nagle usłyszałam męski głos i ze strachem w oczach raptownie się odwróciłam.
-NIESPODZIA...nka.-Rzucił przystojny brunet z burzą loków na głowie.Jego uśmiech zmalał a pięknych zielonych oczach pojawiło się zdziwienie.-Co ty tu robisz?- Zapytał drapiąc się po głowie.
-No nie no niezły jesteś. Wpakowujesz się do mojego mieszkania z walizkami i pytasz się jeszcze co ja tu robię. - Popatrzyłam na niego.
-Czekaj chwilkę.. twojego mieszkania? - Podniósł jedną brew do góry.
-Nom mieszkam tu już drugi dzień.
-To przepraszam cię najmocniej. Pewnie recepcjonistka pomyliła numer i dała mi zły klucz, jakaś roztrzepana była, przepraszam już się wynoszę.- Powiedział podnosząc walizkę.
-Nie zaczekaj.-Przerwałam.- Może zostaniesz na obiad właśnie robię lazanię.-Chwilunia czy ja właśnie zagadałam do mega przystojnego chłopaka. Iga miała rację z tym że Londyn zmienia ludzi.
-Tak właściwie to wracam z podróży i jestem bardzo głodny więc się skuszę.-Uśmiechną się zalotnie, a moja twarz nabrała lekko różowego koloru.- Miałem zrobić kumplom niespodziankę, ale nic im nie będzie jak jeszcze trochę poczekają. A tak w ogóle to jestem Harry Styles.-Wyciągną w moją stronę rękę.
-Tak wiem. Ten z tego no z..One Direction..-Olśniło mnie.
-Tak ten. A co jesteś fanką?- Zapytał. No nie co ja mu teraz dopowiem.Hymmm.
-Lubię wasz zespół ale nie należę do tych piszczących dziewczynek. Więc możesz być spokojny nie rzucę się na ciebie.-Odpowiedziałam drżącym głosem.Uff.. jakoś wybrnęłam.Cały czas trzymając jego ciepłą dłoń.-A no i jestem Patty Noskowicz.
-Ooo.. chyba nie stąd?
-Nie jestem z Polski.
- Z Polski?- Zapytał zdziwiony.
-Tak to takie małe państwo w europie środkowej.
-Aa tak już wiem gdzie to jest.
-Dobra to zanieś walizki do salonu.- Pokazałam właściwy kierunek ręką. Kiwną głową i wykonał moje polecenie. JEZUŚWIĘTY czy ja właśnie, OMG serio w moim domu jest sławny Harry Styles a ja tak spokojnie się przy nim zachowuję. No brawo Patty, brawo. Cały czas męczyłam się z tą cholerną puszką.Nawet nie zauważyłam kiedy chłopak wrócił z powrotem i złapał moją dłoń. Coś zakuło mnie w brzuchu i powoli spojrzałam na niego. Nasze twarze dzieliły milimetry.
-Pozwól że ja to zrobię.- Powiedział chwytając puszkę i jednym pociągnięciem podważył wieczko.-Proszę.-Uśmiechną się, podsuwając mi ją pod nos.- Może pomóc ci z tym obiadem?-Jejku zaraz chłopak marzeń będzie robił ze mną obiad, który razem zjemy.Weźcie bo ja zaraz zemdleję.
-Jeżeli chcesz to możesz popłukać i pokroić warzywa. Ja zetrę ser i podsmażę mięso.
-Dobra.- Przystąpił do wykonywania mu powierzonego zadania.Spojrzałam w jego stronę, nie no facet idealny, taki mraśny normalnie jest. Ale dobra bo zaraz zobaczy że się na niego czaję.Robiłam to co do mnie należało. Od czasu do czasu moje serce zaczynało bić mocniej co było spowodowane odczuwaniem jego wzroku skierowanego na mnie.Po 15 minutach pieczenia lazania była gotowa. Nakryłam do stołu trzema talerzami i nałożyłam mnie i Harry'emu. Usiedliśmy na przeciwko siebie.
-Mniam!!To pyszne!! Świetnie gotujesz!!- Powiedział patrząc mi się prosto w oczy.
-Bo mam świetnego pomocnika! -Zaśmiałam się. Jejusiu jakie on ma cudne te pałczaki. Jak w nie patrzę to odpływam normalnie. Takie zielone że ahh, i widać w nich taką głębię. BOZIUU aż mi się cieplutko na serduszku robi. To dziwne że ręce mi się nie trzęsą jak to zazwyczaj przy chłopakach, a co mówić dopiero przy sławnych chłopakach. Ale on nie jest jak inni on jest inny od innych.
-A po co ten trzeci talerz?
- A no tak zapomniałam dodać ze mieszkam z przyjaciółką.
-Aha. Więc zaraz pewnie przyjdzie.-Powiedział już z mniejszym entuzjazmem.
-Raczej tak, teraz pewnie siedzi w parku i coś rysuje. Ona ma do tego rękę.
-A tak w ogóle bo nie pytałem jeszcze to jak wy się tutaj znalazłyście?
-Wygrałyśmy w szkolnym konkursie.
-O to super! A ile będziecie w Londynie.
-Całe dwa miesiące.A co?-Odpowiedziałam biorąc kęs obiadku.
-A nie nic nic. Tak tylko się pytam.-Powiedział smutniejszym głosem patrząc w swój talerz.-Troszkę krótko , No ale dobre i to.
-Nom. Chciała bym tu mieszkać na stałe.-Odpowiedziałam.W tym momencie usłyszałam szczęk klucza w drzwiach i do kuchni wbiegła zdyszana Iga robiąc przy tym wielkie zamieszanie.Spojrzeliśmy na nią.
-Cześć!! Przepraszam za spóźnienie.-Przewracała kartki w szkicowniku nawet nie podnosząc wzroku.-O jest zobacz co narysowaa...-I w tej chwili szkicownik upadł jej na ziemię.
-Ej no uważaj bo rysunki zniszczysz.-Skarciłam przyjaciółkę.
-Dobra. Przecież nic się nie stało. Nic mi nie mówiłaś że zapraszasz Styles'a na obiad.-Podniosła głos.
-Cześć marchewko!! Koleżanko mojej koleżanki!!-Zasalutował Harry. Zaraz moment czy on powiedział że jestem jego koleżanką. Jupiii a przecież my się znamy dopiero od 2 godzin.
-Cześć!! Nie marchewko tylko Iga. Następy co wy macie z tymi marchewkami zmówiliście się czy co?
-Hahah- zaśmiałam się głośno nakładają Idze porcję lazanii.Harry wstał od stołu i postawił talerz do zlewu.
-Ja się już będę zbierał. Dziękuję za pyszny obiad.Miło było cię poznać Patty.-Mówiąc to poklepał mnie po plecach co spowodowało u mnie ciarki.-Ciebie też marchewka. Do zobaczenia.-Wziął walizki i wyszedł z kuchni.
-Do zobaczenia.-Odpowiedziałam z lekkim rumieńcem i zamknęłam za nim drzwi.
-OOBOŻE TRÓJCOPRZENAJŚWIĘTSZA- Krzyczała Iga z oczami jak pięć złoty.-Cxy to był Harry Styles. AAA dziewczyno opowiadaj.Ajć i i=widziałaś jak on na ciebie patrzył...ooj moje zakochańce.-Nie mówiłam nic tylko stałam jak wryta i namiętnie szczypałam się w rękę.-Nie to nie jest sen! Przestań bo siniaków sobie narobisz! Siadaj i mów.- Przestałam molestować rękę i usiadam na krześle obok Igi. Opowiadałam jej szczegół po szczególe. Nagle moją pełną emocji przemowę bezczelnie przerwał dźwięk dzwonka. Pobiegłam zadowolona do drzwi i je otworzyłam. A za nimi nie kto inny jak obiekt moich westchnień.
-Cześć Harry chcesz wejść?- Przywitałam chłopaka.
-Nie nie ja tylko. No tego chciałem się zapytać czy może yyy.
-Taaak?
-Czy może nie miała byś ochoty wyjść ze mną jutro?-Czy ja śnię. W oddali usłyszałam głośne JEST dokończone UUUU.- Sory to kumple. A tak przy okazji to mieszkamy na przeciwko.-Powiedział lekko zmieszany wskazując drzwi ich apartamentu.- To jak zgadzasz się?-I znowu zza drzwi dobiegało głośne ZGÓDŹ SIĘ!!! ZGÓDŹ SIĘ!!
-Hehe z przyjemnością z tobą pójdę.- Uśmiechnęłam się.
-To super będę jutro czekał na ciebie przed wyjściem o 17. Do zobaczenia.-Oznajmił oddalając się.
-Papa. Pozdrów ode mnie chłopaków. -Pomachałam i zamknęłam drzwi.-JEZU IGA IGA IGA jest jeszcze lepiej!!- Wpadłam do kuchni gdzie ona zmywała naczynia.
-Co się stało?! - Spytała zaskoczona.
-Idę z nim na randkę!!!
-Jejejejejejejej- zaczęłyśmy odprawiać nasz taniec radości.Krzycząc przy tym wniebogłosy. Resztę wieczora spędziłyśmy na oglądaniu jakiegoś bezsensownego filmu, którego tytułu nie pamiętam.Cały czas podekscytowana wykąpałam się i położyłam do łóżka bo była już 22:04 a ja muszę się wyspać.Zanim zasnęłam szybko zalogowałam się na tt i napisałam: "Mam nadzieje że to nie jest jeden długi, piękny sen i zaraz się z niego obudzę".

_____________________________________________________________________________________

No i jest trzeci mam nadzieję że się podoba. Najlepszy jak na razie;P Komentujcie!!! I piszcie jak chcecie gg:11819639.
Dziubaski,
LinkPatrycja.
Patrycja.

czwartek, 2 lutego 2012

Rozdział 2

01i02 lipca 2013
PATTY:
Samolot zaczął lądować. Stewardessa grzecznie poprosiła o spokojne opuszczenie pokładu. Motylki w moim brzuchu przypomniały o sobie i zaczęły się w nim bezpańsko panoszyć.Podniosłam się z wygodnego fotela i trzymając Igę za rękę przeciskałyśmy się między ludźmi w celu wydostania się na zewnątrz. Na lotnisku, jak to zazwyczaj za nim bywa, wielki tłok i masa witających się ze sobą ludzi. W śród okrzyków radości i łez pożegnania nerwowo wypatrywałyśmy kartki z naszymi nazwiskami. W przeciągu jakichś 5 minut ujrzałam jaskrawo zieloną kartkę z napisem: Iga and Patty from Poland. Transparent trzymała drobna, młoda kobieta. Wściekle rude włosy miała spięte w delikatny koczek, a kosmyki jej grzywki lekko opadały na brązowe oczy. Była ubrana w zwykłe rurki, baleriny, jasną bluzkę i granatowy żakiet. Chwyciłam moją przyjaciółkę i pociągnęłam ją za sobą w kierunku kobiety.Stanęłyśmy jakiś metr przed nią. Lekko się uśmiechnęła.
-Zapewne Patty i Iga. -powiedziała
-Tak ja jestem Iga a to Patty. Miło nam panią poznać. -przedstawiła Nas koleżanka.
-Mnie również miło was poznać. Będę waszą opiekunką. Mam na imię Beata i pochodzę z Polski. Mam nadzieję że się polubimy. Później mi opowiecie troszkę o sobie, ale na razie chodźmy po wasze bagaże. - Powiedziała już po polsku. Na naszych twarzach pojawiły się uśmiechy. Jak dobrze że chociaż z nią będziemy mogły normalnie rozmawiać. Spojrzałyśmy na siebie i podążyłyśmy za Beatą. Odebrałyśmy bagaże i udałyśmy się przed budynek lotniska. Na parkingu czekał na nas czarny Mercedes opiekunki. Z trudem wsadziłyśmy ogromne walizki do bagażnika. Usiadłyśmy z tyłu i zapięłyśmy pasy. Samochód ruszył.
-No to tak. Wiem jak się nazywacie ale nic po za tym. Więc opowiedzcie mi coś o sobie. -Delikatnym głosem powiedziała kobieta.
- A więc tak mamy prawie po szesnaście lat i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.-Powiedziałam.
-Jesteśmy bardzo podobne do siebie i mamy takie same zainteresowania.Obie uwielbiamy zwierzęta, a Patty robi świetne zdjęcia. -Dodała Iga.
-Oj bez przesady. Dopiero się uczę. Za to Iga cudownie rysuje.- Gdy to powiedziałam Iga z rumieńcem na twarzy spojrzała w moją stronę. Jej wzrok to ten z typu : "Miałaś nic nie mówić".- Nie złość się na mnie. Takiego talentu nie można ukrywać.
-Ooo.. ja też lubię robić zdjęcia i interesuję się przyrodą. Tak właściwie to uczę biologii w szkole. Bardzo chętnie obejrzę wasze dzieła. Myślę że będziemy się dogadywać. - przerwała mi kobieta.
-Proszę pani a jak będzie z naszym mieszkaniem? -zapytałam nieśmiało.
-Nie proszę pani, tylko Beata, nie jestem aż tyle od was starsza. A w sprawie mieszkania to szkoła wynajęła wam apartament. Nie będę z wami mieszkać, bo mam męża i dziecko,ale myślę że raczej z tym problemu nie będzie.-Spojrzała w naszą stronę, a my lekko się uśmiechnęłyśmy.- Będę do was wpadać raz w tygodniu żeby zobaczyć jak sobie radzicie. Mieszkać będziecie w centrum więc ze znalezieniem towarzystwa nie będziecie miały problemu.
-Dobrze. Odpowiada nam to. Prawda Iga?
-Tak tak oczywiście.
Resztę drogi już się nic nie odzywałyśmy i z podekscytowaniem podziwiałyśmy ulice Londynu po zmroku. Zanim się obejrzałam stałam przed ogromnym apartamentowcem.Chwyciłam walizkę i wolnym krokiem ruszyłam do holu. Cały hol urządzony był w nowoczesnym ale przytulnym stylu. Na jednej ze ścian widniały zdjęcia gwiazd wraz z ich autografami. Po prawej stronie był wielki blat przy którym stał recepcjonista ze swoją pomocnicą. Podeszłam do moich toważyszek które przy nim na mnie czekały.
-Chciałam zameldować te dwie młode damy. Patrycja Noskowicz i Iga Orłowska.-Powiedziała Beata.
- Dobrze już sprawdzam...-Recepcjonista nachylił się do komputera.- Tak tak piętro szóste apartament 520. Proszę to karty i kluczyki do mieszkania. Życzę miłego pobytu. -Grubym głosem powiedział mężczyzna.
-Dziękujemy.Dobra Noc państwu.- Powiedziałyśmy zgodnie.
Ruszyłyśmy w stronę windy. Tupałam z nogi na nogę wyczekując jej przyjazdu. Wciągnęłam walizkę do środka, to samo zrobiła Iga, a na końcu weszła Beata.Dotarłyśmy na nasze piętro . Jak się okazało nasze drzwi były ostatnie na długim korytarzu. Stanęłam przed nimi i biorąc głęboki wdech przekręciłam klucz i je popchnęłam. Znalazłyśmy się w przedpokoju. Wszystko było w ciepłych odcieniach brązu i beżu. Przestrzeń była otwarta. po prawej stronie znajdowała się kuchnia, a tuż za nią drzwi do łazienki i pokojów. Po naszej prawej znajdował się przytulny salon z przeszkloną ścianą za którą był duży taras i przepiękny widok Londynu.Moje rozmyślania przewał ciepły kobiecy głos.
-Dobrze dziewczynki.Rozejrzyjcie się i idźcie spać, bo jesteście zmęczone. W lodówce macie jedzenie,które powinno wam wystarczyć na długo. Jeżeli będziecie chciały gdzieś wyjść o drogę pytajcie się w recepcji. Wpadnę do was jutro. Dobranoc.- Oznajmiła Beata.
-Dziękujemy. Do zobaczenia- Odpowiedziałyśmy zgodnie. Iga zamknęła za nią drzwi.
-To się szkoła postarała. Nie? - zapytała.
-Nom.. widziałaś ile gwiazd tu mieszkało. Może spotkamy jakąś.
-Było by super. Ale czy to nie za dużo wrażeń jak na nas?
-Nie no co ty. Jak spełniać marzenia to hurtowo..hehe- zaśmiałam się.Przystąpiłyśmy do oglądania. Na pierwszy ogień poszła duża łazienka.Jej wnętrze było utrzymane w trzech barwach: białym, czarnym i czerwonym. Znajdowała się tam wanna z hydro masażem i luksusowa kabina prysznicowa. Wielkie lustro zdobiło ścianę przy której stała szafka z dwoma umywalkami. Następnie obejrzałyśmy pokoje. Mój pokój był koloru coffee latte. Na podłodze leżał jaśniutki włochaty dywan po środku stało idealnie pościelone ogromne łóżko, obok niego szafka nocna. Jedna ze ścian była całkowicie zajęta szafą wnękową z wbudowanym lustrem. Na drugiej wisiały zdjęcia panoramy miast. Był niewielki i bardzo podobny do tego w Polsce. Po obejrzeniu mieszkania wzięłam relaksującą kąpiel, przebrałam w wygodną piżamkę w kurczaczki i położyłam się do łóżka .Zasnęłam dość szybko.

IGA:

No i jesteśmy w Londynie. Serio, nie mogę w to uwierzyć, ale chyba lepiej mi to idzie niż Patrycji, która od zawsze o tym marzyła. Cały czas każe mi się szczypać w rękę aby mogła się upewnić czy to wszystko nie jest jednym długim snem. Poznałyśmy naszą opiekunkę Beatę, która przywiozła nas do apartamentu. Mieszkanie jest po prostu super. Nie mam pojęcia kto je urządził, ale chyba znał nasz styl. Wszystko jest extra ale najlepszy jest mój pokój. Jest średniej wielkości, pomalowany na kolor jasnej brzoskwini, który uwielbiam. Na podłodze leży wielki jasno szary dywan. Łóżko stoi pośrodku , a po prawej jego stronie jest wielka wnękowa szafa. Jedna ze ścian obwieszona jest zdjęciami kwiatów, łąk i zwierzątek. Pokój Patty jest tak samo urządzony ale w innych kolorach. Ubóstwiam też salon, w który również nie należy do tych ogromnych. Na ścianie wisi przerażająco duży telewizor a naprzeciwko niego stoi bardzo wygodna ciemno brązowa kanapa kolos xd. Gdy przyszłyśmy do domu i nieco się rozejrzałyśmy zjadłam kolację, która składała się z dwóch grzanek z serem, udałam się do łazienki i wzięłam prysznic.Ubrałam swoja ukochaną piżamę i poszłam spać, a przynajmniej tak myślałam. Przewracałam się z boku na bok nie mogąc zasnąć. Po kilku godzinach męczarni moje oczy zaczęły się kleić i nie pamiętam kiedy zasnęłam.

PATTY:

Następnego dnia obudziłam się już o 7:15 a to bardzo dziwne bo jestem wielkim śpiochem. Ogarnęłam się i ubrałam w wygodne dresy i luźną bokserkę z napisem I love London. Po cichu zrobiłam śniadanie, a właściwie omlety na słodko. Usłyszałam jak ktoś krząta się po łazience. Tak to Iga już wstała. Była 9:08 więc już najwyższa pora. Po jakichś piętnastu minutach porannej toalety powolnym krokiem weszła do kuchni.
-Cześć śpioszku.-Przywitałam ją z uśmiechem.
-Witam.
-Co tak późno wstałaś? Zazwyczaj to to byłaś pierwsza na nogach?
-Nie wiem jakoś wczoraj nie mogłam zasnąć. A co coś mnie ominęło?- Zapytała.
-Nie nic tak się pytam tylko. Proszę to śniadanko dla ciebie.-Mówiąc to podsunęłam jej talerz ze wspomnianym wcześniej daniem.
-Dziękuje. Kochana jesteś.
-Tak wiem.- Odparłam- No wcinaj już bo ci wystygnie.-Powiedziałam wpychając sobie kolejny widelec przysmaku do ust.Po skończonym posiłku pozmywałyśmy naczynia i posprzątałyśmy kuchnię.
-To co będziemy dzisiaj robić?-Zapytała Iga.
-Nie wiem. Ja chciałam się rozpakować a to zajmie mi cały dzień.
-O.K. To ja też się rozpakuję .- Powiedziała i obie poszłyśmy do swoich pokoi. Tak jak myślałam rozpakowanie takiej ilości rzeszy zajęło nam parę dobrych godzin. Była już 16:30. Poszłam do salonu, gdzie czekała na mnie znudzona Iga.
-No nareszcie.- Powiedziała wstając z kanapy.- Ile można się rozpakowywać, co?
-A no można, można długo jak widać. Ty wiesz ile ja tego miałam.-Oznajmiłam.
-Dobra, dobra nie tłumacz się tylko idź się przebrać, bierz aparat i idziemy do parku na spacer.
-Ale...ja zmęczona już jestem i w ogóle..
-Nie ma żadne go ale jesteśmy w Londynie człowieku ogarnij się nie można marnować ani chwili.
-Dobra już dobra.-Mówiąc to skierowałam się do pokoju i ubrałam się w rzeczy które przygotowałam sobie wcześniej. Powędrowałam do łazienki i lekko musnęłam rzęsy tuszem. Wzięłam torebkę, telefon i aparat. Wyszłyśmy na zewnątrz. Niebo jak to na Anglię przystało zachmurzone ale mimo tego był nawet ciepło. Zrobiłam naprawdę sporo fajnych zdjęć i zadowolona wraz z Igą wróciłam do domu. Wykąpałam się i już w piżamie usiadłam na łóżko i włączyłam laptopa. Wrzuciłam najlepsze zdjęcia na tt i napisałam: To cudowne spełniać marzenia. Zamknęłam komputer i oddałam się w błogi stan jakim jest sen.
_____________________________________________________________________________________

I znowu nie tak jak chciałam , ale dobra już. Tak tak wiem gdzie jest One Direction? Nie martwcie się niedługo zacznę ich poznawać, ale chciałam troszkę zapoznać was z dziewczynami i opisać mieszkanie. Jak chcecie to piszcie gg: 11829639. A no i jeszcze troszkę z mieniłam koncepcję pisania będę pisać też jako Iga ale troszkę mniej.Mam wielką nadzieję że się komuś spodoba.
Dziubaski:*
Patrycja.

środa, 1 lutego 2012

Rozdział 1

01lipca2013
Jeżeli ktoś myśli że marzenia się nie spełniają jest on w ogromnym błędzie. Jednak czasem to długi i powolny proces, któremu trzeba pomóc. Zanim moje się spełniło minęło naprawdę sporo czasu.
Wszystko zaczęło się gdy w szkole ogłoszono konkurs, który polegał na tym że pary zgłoszonych uczniów miały zbierać punkty u nauczycieli. Kidy uzbierało się ich określoną liczbę kwalifikowało się do finału. Następnie z pośród finalistów wybierano trzy najlepsze pary, które losowały miasto do jakiego pojadą na całe dwa miesiące wakacji. Jak możecie się już domyślić, ja wraz z moją najlepszą przyjaciółką Igą zgłosiłyśmy się do tego konkursu i bez trudu dostałyśmy się do finału.
No i przyszedł dzień ogłoszenia wyników, ostatni dzień szkoły. Wszyscy zgromadzeni w sali od j.angielskiego siedzieliśmy jak na szpilkach wyczekując przyjścia nauczyciela. Cała drżałam od nerwów i myśli jakie kłębiły mi się w tej chwili w głowie."A co jeśli będziemy musiały polecieć do jakiejś dziury?" "Jeżeli wyślą nas do jakiejś..nonie wiem Rumunii i nikt tam nie będzie znał angielskiego". Nerwowo ściskałam rękę przyjaciółki, która była zlana zimnym potem.W pewnym momencie moje rozmyślania przerwał dźwięk skrzypiących drzwi. Podniosłam wzrok do góry i zobaczyłam mężczyznę w średnim wieku jak zwykle był uśmiechnięty. W rękach trzymał malutką skrzyneczkę, w której jak się domyśliłam były losy. Wszedł szybkim krokiem do środka i postawił ja na biurku.
-Witam szczęściarzy !! -powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry panie Adamowski- oznajmił chórek załamujących się głosów.
- Co wy tacy nerwowi? Hhmm...To kto pierwszy?
-To może ja!!- Wyrwała się podekscytowana Anastazja.
-Dobrze.To chodź Nastka. Losuj, ale na razie nikomu nie mów co wylosowałaś!
Dziewczyna niepewnie włożyła rękę do skrzyni i wyciągnęła los. Kątem oka zerknęła na niego i jej twarz się rozpromieniła.
-O.K. teraz siadaj na swoje miejsce ale ciii...nic nie mów
Wykonała polecenie nauczyciela, który właśnie wskazywał Mateusza aby teraz on losował.Powtórzył dokładnie to samo co Anastazja i zadowolony usiadł na miejsce obok Marka.Przełknęłam ślinę. Teraz moja kolej, ponieważ Iga poprosiła abym to ja poszła po los.Wolnym krokiem podeszłam do biurka. Wzięłam głęboki oddech i wyciągnęłam malutką karteczkę. Serce zaczęło mi bić jeszcze szybciej. Spojrzałam na nią i wytrzeszczyłam oczy.Palce u ręki mimowolnie rozszerzyły mi się, a karteczka upadła na podłogę. Stałam jak zamurowana. Nauczyciel schylił się za mnie i podał mi papierek.
-Patrycja nic Ci nie jest ?- Zapytał z troską w oczach.
-Nie, nie jest w porządku przeżyłam lekki szok.- Cały czas patrząc na przyjaciółkę zajęłam miejsce obok.
-Dobrze teraz możecie powiedzieć gdzie lecicie! - Z entuzjazmem powiedział pan Adamowski, jednocześnie wskazując Ankę i Nastkę.
-Jedziemy do Berlina!!!-okrzyknęła dziewczyna.I wszystkie oczy skierowały się na nią.
-Super!! Gratuluję a Wy? Mateusz przeczytaj wasze miasto.
-Madryt!! Ale będzie super uwielbiam Hiszpanki!- Tryumfował.
-Hehe.. A wy dziewczyny?? - Zapytał patrząc na naszą dwójkę. Jeszcze raz spojrzałam na kartkę. Tak nie pomyliłam się...
-Jedziemy do... do Londynu proszę pana.. do Londynu rozumie pan..-mówiąc to rzuciłam się na szyję Igi, o mały włos nie wywracając krzesełka na którym siedziała.Poczułam jak po moim policzku spływa łza radości. Szybko ja starłam i wyrwałam się z uścisku. Popatrzyłam na wesołego nauczyciela.
-No widzę że te piątki z angielskiego nie pójdą na marne..hehe- dodał.
Omówiliśmy jeszcze parę szczegółów związanych z wyjazdem.Wychodząc odwróciliśmy się do pana.
-No to lećcie się pakować i niczego nie zapomnijcie. A i oczywiście miłych wakacji!!
-Nawzajem!! Do zobaczenia!!- odpowiedzieliśmy chórkiem wybiegając za drzwi.

I tak oto przyszedł dzień pierwszego lipca jak dotąd najlepszy dzień w moim życiu.Teraz siedzę na pokładzie samolotu do mojego ukochanego Londynu. Przegryzam orzeszki i piszę pamiętnik z wakacji.

_____________________________________________________________________________________

Cześć!! Jest i pierwszy rozdział. Po ponownym przeczytaniu moich wypocin z czystym sumieniem stwierdzam że jest on do niczego i w porównaniu do innych opowiadań o 1D to totalne dno. Mam wielką nadzieję że chociaż maleńkiej grupce osób spodoba się mój pomysł.
Dziubaski:*
Patrycja.

Edit: Zapomniałam dodać że chcę aby wiek postaci pozostał rzeczywisty dlatego będę pisała z datą o rok do przodu. ;*

Bohaterowie



Patrycja (Patty) Noskowicz- (ur.28.07.1997)Troszkę nieśmiała, opanowana dziewczyna. Zyskuje przy bliższym poznaniu . Mimo swojej osobowości uwielbia się śmiać i dobrze bawić. Pochodzi z maleńkiego miasteczka w Polsce. Ma jedną najlepszą przyjaciółkę, której może powierzyć najskrytsze sekrety. Jej hobby to robienie zdjęć wszystkim i wszystkiemu co ja otacza. Uwielbia zwierzęta i przyrodę. Jej największym marzeniem jest przeprowadzka do Londynu.





Iga Orłowska-(ur.25.10.1997) Najlepsza przyjaciółka Patty. Tak jak on
a jest nieśmiała, ale łatwo ją zdenerwować. Również uwielbia zwierzęta, a w szczególności psy. Prawdomówna i uczynna, zawsze stara się pomóc drugiej osobie.




Harry Styles- (ur.01.02.1994) Chłopak o nieziemskim głosie i burzy loków na głowie. Członek brytyjskiego zespołu One Direction. Wyluzowany nastolatek z dobrym poczuciem humoru. Czuły i romantyczny, ale mimo tego od dłuższego czasu nie ma dziewczyny, jak tłumaczy "czeka na tą jedyną".




Louis Tomlinson- (ur.24.12.1991) Delikatnie szurnięty, zabawny chłopak. Zawsze znajdzie okazje żeby się pośmiać. Członek zespołu One Direction. Najstarszy z całej piątki, ale to on jest najbardziej nierozgarnięty.




Niall Horan- (ur.13.09.1993) Wiecznie głodny, pogodny chłopak. Śmieje się zawsze i wszędzie nawet w najmniej odpowiedniej sytuacji, dlatego trudno być poważnym w jego towarzystwie. Mimo swojego ciągłego uśmiechu jest bardzo wrażliwy i szybko się wzrusza.





Zayn Malik- (ur.12.01.1993) Trochę leniwy i próżny. Mógłby przespać cały dzień. Bardzo dba o swój wygląd, a szczególnie o fryzurę, którą ubóstwia. Chociaż wydaje się być spokojny, to jednak pozory mylą, gdyż pod skórą delikatnego"lalusia" kryje się pozytywnie zakręcony wariat. Członek One Direction.





Liam Payne- (ur.29.08.1993) To ten rozgarnięty z One Direction. Często uspokaja resztę zespołu i przyprowadza ich do porządku. Tak zwany ''Daddy Direction". Jednak lubi się też dobrze zabawić i naprawdę nie źle mu to wychodzi.


Natalia (Natalie) Czuma -(ur.31.08.1997) bardzo nieśmiała dziewczyna, trochę skryta w sobie.Wielki łakomczuch. Uwielbia słodycze. Kocha języki obce i wszystko co związane z modą.Inteligentna i odpowiedzialna. Jest spokojna i opanowana ale lubi się bawić.

_____________________________________________________________________________________

Cześć! No i mamy postacie tylko te najważniejsze, ale wiadomo będą też inne mniej ważne osoby. Rozdział pierwszy może dodam dzisiaj wieczorem.
Dziubaski;*
Patrycja.