środa, 9 maja 2012

Rozdział 8 Cz.2

PATTY:

Godzina 14:00. To dziwne,ale stresuję się przed pójściem na randkę z moim chłopakiem, którego przecież już dobrze znam. Ciekawi mnie to gdzie ma zamiar mnie zabrać. Hyymm znając Harry'ego to magiczne miejsce. Malowałyśmy sobie paznokcie, bo trzeba być idealną w każdym calu, no nie?
- To gdzie idziecie?- Zapytała Iga.
-Na piknik.
-Ooo jakie to słodkie.-Powiedziała dziwnym piskliwym głosem.
-Ooo a nie przesadzasz troszeczkę?- Zapytałam takim samym tonem.
-Oj tam.-Zaśmiała się.
-A wy?
-Louis mówił że to niespodzianka.
-Ooo jak słodziuteńko...hahaha..
-Przestań!
-No dobra.
Gdy paznokcie nam wyschły poszłyśmy się przebrać. Stanęłam przed szafą i w myślach ciągle powtarzałam "piknik,piknik,piknik..".
-I jak?!- Podskoczyłam z zaskoczenia, ponieważ moją zadumę właśnie przerwał czyjś głos. Spojrzałam na osobę obok. Oczywiście była to Iga. Przyjrzałam się uważnie jej ślicznemu KOMPLETOWI.
-Fiu fiu!!- Zagwizdałam, a dziewczyna wykonała przede mną obrót.
-Podoba się?- Zapytała.
-No pewnie, że się podoba. Nie no, serio ślicznie.
-Dzięki. Pomóc Ci?
-No jak chcesz.
Przyjrzała mi się dokładnie po czym podążyła do szafy. W mgnieniu oka całe moje łóżko było zapełnione propozycjami zestawów. Każdy z nich  był świetny , ale taki trochę w stylu Igi. Wybrałam jeden z nich i go trochę urozmaiciłam. Wyszło mi mniej więcej coś TAKIEGO. Poszłam jeszcze do łazienki uczesać się i pomalować. Zaraz miał pomnie przyjść mój " książę na białym rumaku" tyle że bez rumaka... ale mniejsza o to. Siedziałam na kanapie oczekując mojego towarzysza.
-Cześć piękna.- Powiedział cichym, miękkim głosem tuż przy moim uchu.
-Witaj kochany.-Odwróciłam się cmokając go w usta.
-Pięknie wyglądasz.
-Dziękuję.- Zarumieniłam się lekko. Ciekawe czy kiedyś  przejdzie mi to zawstydzanie przy każdym komplemencie ? no ale Hazza mówi że to słodkie.
-Gotowa?
-Oczywiście.
-No to komu w drogę temu czas.- Wzięłam torebkę i chwyciłam mojego za rękę.
-Papa Iguś.
-Cześć bawcie cię dobrze.
-Wy też.-Wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do samochodu. Jechaliśmy już dobrą godzinę ciągle rozmawiając.
-Kochanie, daleko jeszcze?- Zapytałam już trochę znudzona. Bo gdzie on chce mnie kurde wywieźć? Do jakiegoś lasu? Ta i pewnie mnie zgwałci!! Nie no żartuję, ale nie sądziłam że będzie to tak daleko.
-Nie jeszcze kilka minutek i  będziemy na miejscu.- Oznajmił. Po upływie jakichś 5 minut zaczęliśmy wjeżdżać w las... tak właśnie przed chwilą mówiłam że mnie tam wywiezie i zgwałci... Czy ja mam się zaczynać bać? Nie no Harry by nie pozwolił żeby mi się stała krzywda, a co dopiero on miał by mi ją wyrządzić. Jechaliśmy przez las, aż ten stawał się coraz rzadszy i wpadało do niego coraz więcej promieni słonecznych. Moim oczom ukazała się przepiękna zielona polana. Na samym środku stał drewniany domek letniskowy, który zasłaniał mi dalszy widok.
-Już jesteśmy. Podoba ci się?- Mówiąc to zaparkował obok domku.
-Jest cudownie.-Powiedziałam i wysiadłam.
-Cieszę się że ci się podoba. Dobra to ja nam naszykuję piknik, a  ty się rozejrzyj.- Nie odpowiedziałam mu nic tylko bez słowa poszłam za dom. Gdy tylko zza niego wyjrzałam zaczęłam zbierać szczękę z ziemi. Boże jak ty cudownie. Zobaczyłam wielką przepaść. Spojrzałam w dół, a tam o brzeg klify rozbijały się morskie fale. Przyglądałam się chwilę temu widokowi.
-Patty!-Zawołał Harry.-Pomóż mi rozścielić koc.
-Ok, a gdzie mam go położyć?
-Gdzie chcesz.
-Super, to będzie za domkiem.
-Dobrze już biorę koszyk.- Usiadłam na rozścielonym kocyku i wpatrywałam się w fale morza. Poczułam ciepły oddech na szyi. Uwielbiam to uczucie, zawsze mam takie przyjemne dreszcze.
-Wiesz, że jeszcze żadna dziewczyna ty nie była? A właściwie był tu tylko Lou, bo gdy mam już wszystkiego dosyć to przyjeżdżam ty,aby się oderwać od świata.
-Naprawdę?
-Tak i pokazałem ci to tylko dlatego, że jesteś dla mnie najważniejsza i zawsze o tym pamiętaj.
-Też Cię kocham Harry.- Pocałowałam go namiętnie w usta. Chłopak usiadł obok mnie i wyją rzeczy z koszyka. Zaczęliśmy jeść truskawki w czekoladzie i inne smakołyki. Ciągle rozmawialiśmy i śmialiśmy. Czas szybko płyną i zanim się obejrzeliśmy zrobiło się ciemno.
-Dobra kotek. Jest już późno może byśmy się już powoli zbierali?- Zapytałam.
-A po co? My zostajemy tu na noc.
-Serio?
-Serio. To mój domek więc nie ma problemu.- Tak więc siedzieliśmy jeszcze trochę, ale zaczęło się robić zimno, więc poszliśmy do środka. Całkiem przytulne mieszkanko. Harry dał mi swoją koszulkę którą miał tutaj i poszłam wziąć prysznic. Po mnie przyszła kole Hazzy. Ja usiadłam na łóżku, wzięłam telefon i napisałam do Igi:
"Sorki że przeszkadzam, ale zostaje na noc, więc się nie martw:)"
Po chwili odpisała mi:
"Spoko. Tylko w ciążę nie zajdź:P"
O czym ona mówi? Przecież ja nie mam zamiaru się dziś rozdziewiczyć. Nawet jeżeli on będzie tego chciał to jak kocha to poczeka. Harold wyszedł z łazienki. Popatrzyłam w jego stronę i co zobaczyłam? Stał nagusieńki jak go bozia stworzyła. Odruchowo zasłoniłam oczy.
-Harry, proszę cię chociaż majtki załóż.
-Ale...
-Proszę-Przerwałam zanim zdążył coś powiedzieć. Przyszedł i siadł koło mnie. Tym razem już w majtkach.
-Patty...-Szeptał mi do ucha- wiesz jak ja Cię cholernie kocham?- zaczął składać delikatne pocałunki za uchem i powili schodził coraz niżej po szyi. Namiętnie wpił się w moje wargi i utkwiliśmy w pocałunku. Nie mogłam opanować cichych pomruków zadowolenia. Chyba zauważył że mi się podoba i zaczął ślepo błądzić ręką po moim udzie, biodrze, brzuchu..Serce zaczynało mi bić mocniej. W pewnym momencie jego ręka powędrowała pod koszulkę, a ja oderwałam się od pocałunku.
-Harry, ale ja nie.. ja jeszcze tego nie robiłam...
-Tak wiem, obiecuję że będę delikatny.
-Wierzę ci, ale jeszcze nie jestem na to gotowa...-Tylko czekałam, aż ode mnie odskoczy i wydrze się coś w stylu "no to koniec!" czy coś,ale tak się nie stało.
-Nic nie szkodzi. Jeśli trzeba to poczekam. -Powiedział z niezwykłym spokojem. Ponownie mnie pocałował. Cały wieczór spędziliśmy na leżeniu przed telewizorem i szczerych rozmowach.

IGA:

Patty i Harry właśnie wyszli, a ja czekałam na swojego wybawiciela. My mieliśmy wyjść trochę później, więc nie marnowałam czasy i postanowiłam coś narysować. Właśnie kończyłam rysunek całującej się pary, gdy usłyszałam za mną głos.
-To my?- Zapytał nie kto inny jak Lou.
-W sumie nie miałam takiego zamiaru,ale tak to możemy być my.
-Jest śliczny.
-Taa. Jasne.- Prychnęłam.
-No tak. Masz talent, ale już chodźmy.- Chwycił mnie za rękę. Wstałam z krzesła i chłopak spojrzał na nie z lekkim zaskoczeniem.
-Łoo.. no to czyli nie tylko rysunek jest tu piękny.
-No, jeszcze jesteś ty.
-Nie to miałem na myśli, ale nie zaprzeczam..-Zaśmiałam się uderzając go z pięści w bark.
-Oj ty mój narcyzku hehe.
Wzięłam torebkę i wyszliśmy na korytarz.
-To gdzie my tak właściwie idziemy?-Zapytałam ciekawa.
-Zobaczysz to niespodzianka. Więc bardzo Cię proszę zamknij oczy, a ja cie poprowadzę.
-Nie, ja się boję..-Powiedziałam zdezorientowana.
-Zaufaj mi.
-No dobra niech ci będzie.-Wykonałam polecenie, a mój mężczyzna wziął mnie pod rękę. Szliśmy tak chwilkę i poczułam jak winda rusza. Nie lubię tego uczucia. Zatrzymała się i wyszliśmy.
-Dobra teraz trzy schodki do góry.- Weszłam po  nich i się zatrzymałam. -Okej możesz otworzyć.- Otworzyłam. Byliśmy na dachu. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam dużoo róż i stolik przy którym prawdopodobnie będziemy siedzieć. Lou odsuną krzesło i wskazał dłonią żebym usiadła. Jak się okazało zamówił również kelnera, który podał nam danie, którego nazwy nie znam, ale wyglądało prze apetycznie. Jedliśmy i rozmawialiśmy, a gdy już skończyliśmy Louis doszedł od stolika i włączył romantyczną muzykę.
-Czy mogę panią prosić?- Wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Ależ naturalnie.-Odpowiedziałam wstając do tańca. Oddaliśmy się rytmowi muzyki.
-Kocham Cię Iga.-Powiedział. Po wiadomości od Patty dziwnie to brzmiało z jego ust.
-Ja Ciebie też marcheweczko. - Delikatnie mnie pocałował. Po chwili ten pocałunek zrobił się bardziej namiętny i trwaliśmy w nim kilka minut. Moim zdaniem mógłby się on nigdy nie kończyć.
-Dobrze to mam jeszcze jedną niespodziankę.
-A jaką?- Zapytałam.
-A taką.- Wskazał palcem na jakieś liny leżące przy brzegu dachu.
-I co to jest?
-Skoczymy sobie z budynku!- Wykrzyczał.
-O nie. Na pewno nie. Jam mam lęk wysokości.
-Ja też,ale będzie fajnie. -Cieszył się jak małe dziecko. Nie mogłam się mu opierać i zabierać mu coś co sprawia mu tyle przyjemności.
-Tak więc kto nas do tego przygotuje?-Zapytałam.
-Czyli się zgadzasz?
-Najwyraźniej.-Co ja robię najlepszego? Mam nadzieję że jak tego nie przeżyję pochowają mnie z godnością.
-Ta pani.- Skiną głową w prawą stronę w którą też spojrzałam. Stała tam kobieta trzymająca w ręku jakieś ciuchy.
-Cześć. Oto wasze kombinezony idźcie się przebrać, a ja wszystko przymocuję. - Jak kazała, tak zrobiliśmy. Teraz tkwiłam w śmiechowym żółto- niebieskim stroju, ale czego się nie robi z miłości. Pani nas podpięła i dokładnie wytłumaczyła co mamy po kolei robić. Wyszliśmy na metalowy podest. Moje serce właśnie o mało nie wyskoczyło z ram.Przełknęłam ślinę i na znak Louisa skoczyłam, a właściwie skoczyliśmy do siebie przymocowani. Lecieliśmy w dół,a ja umierałam, chociaż to spadanie jest całkiem przyjemnym uczuciem. Piszczałam w niebo głosy. Po kilku sekundach byliśmy już na dole.
-Ale było super.-Powiedziałam całując marchewę.
-No nie... Cieszę się że ci się podobało.- Poszliśmy się przebrać i Louis mnie już odprowadził. Oczywiście pod same drzwi.
-Dziękuję za wspaniałą randkę.-Powiedział przysuwając się do mnie.
-To ja powinnam dziękować, a nie ty.
-Oj tam. Dobrej nocki kochanie. -Pocałował mnie jeszcze na pożegnanie i ruszył do siebie.
-Papa! Dziękuję.-Pomachałam mu i weszłam do środka. Poszłam się wykąpać. Gdy wyszłam z wanny odczytałam wiadomość, którą właśnie dostałam. Była od Patty oznajmiła mi że nie wraca na noc. Mam nadzieję że ciocią nie zostanę. Położyłam się spać.
______________________________________________________________
 
PRZECZYTAJ!!!
BŁAGAM KOMENTUJCIE!!!

Wiem że jestem nie obowiązkowa i zaniedbuje bloga, ale jest to też spowodowane brakiem chęci pisania tych rozdziałów bo myślę że nikt ich nie czyta. Jak na razie mój rekord to aż 7 komentarzy, a przecież to nie żaden wysiłek napisać choć jedno zdanie i wyrazić swoją opinie. Tym bardziej, że nic was to nie kosztuje i nie zajmie wam to nie wiadomo ile, ale max pół minuty.Ja nie chcę was szantażować czy coś , ale mi trochę smutno że ja się wysilam i piszę a tu tylko tyle komentarzy.
Widzę że bloga piszę głównie tylko dla przyjaciółek, które serdecznie pozdrawiam, ponieważ gdyby nie one mogło by nie być tego rozdziału.
Przepraszam za moja nie punktualność, postaram się to naprawić.
Dziubaski:*
Patrycja.

5 komentarzy:

  1. Oooo... Jak słodko♥♥♥
    I pisz częściej!!! ;D.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne opowiadanie :) Przeczytałam dziś wszystko i nie żałuję ;p Zapraszam też do mnie http://lumberjaxx.blogspot.com/ ;p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ymm... jacy oni romantyczni :) Louis miał świetny pomysł z tym skokiem, a Harry z piknikiem. Cały ten rozdział jest przecudowny :) Fajnie piszesz :)

    op-onedirection.blogspot.com
    2op-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. świetne ; > zapraszam do mnie : > http://love-suicide-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń