poniedziałek, 13 lutego 2012

Rozdział 5

PATTY:

Dziś wstałam o 7:20. Jakoś ostatnio wstaje dość wcześnie.To chyba efekt uboczny natłoku wydarzeń i nadmiaru szczęścia. Co ja bredzę? Przecież szczęścia nigdy za wiele:p. Przeciągnęłam się i mozolnie wstałam z łóżka. No i oczywiście, pierwszą czynnością każdego poranka jest udanie się do łaźni, więc tak też uczyniłam. Umyłam buzię,zęby i uczesałam włosy. W samej bieliźnie (tak,tak raczej się swojej przyjaciółki wstydzić nie muszę) poszłam do kuchni w celu napicia się soku. Jednak zamiast Igi stał tam Harry i robił naleśniki.O.O Od razu zaczęłam się zasłaniać. Burak totalny. Jak przypuszczam rumiany kolor nie widniał teraz tylko na twarzy, ale rozszedł się po całym ciele.
-O.O Cześć kochanie. Właśnie robię ci śniadanko, ale nie spodziewałem się takiego pięknego widoku.- Przywitał mnie lekko zaskoczony.
-Yyy...-Nie mogłam nic siebie wydusić.-Przepraszam cię idę się ubrać.-Mówiąc to odwróciłam się na pięcie i biegiem podążyłam w stronę pokoju.Poczułam jak Harry łapie mnie za nadgarstek i odwraca w swoją stronę. Stał bardzo blisko mnie. Na twarzy czułam jego ciepły oddech.
-No coś ty! Wstydzisz się przede mną?-Zapytał.
-Nie..tylko..
-Tylko?
-No dobra może troszkę..-Patrzyłam w podłogę. Podniósł moją twarz i popatrzył mi się głęboko w oczy. Znowu się zarumieniłam.
-Ooo moja mała wstydliwa Patty.-Przytulił mnie mocno.-Nie masz się czego wstydzić przecież jestem twoim chłopakiem.-Już chciałam się mu tłumaczyć , ale przerwał mi namiętnym pocałunkiem. Po chwili odsunął się ode mnie.
-Dobra, ale mogę się już ubrać?
-No nie wiem.. jak dla mnie tak wyglądasz cudownie.-Zmierzył mnie wzrokiem.A ja zrobiłam minę skrzywdzonego psiaka.-No ok.. to idź, ale szybko bo ci naleśniczki wystygną.-Powiedział ze smutną miną.Pomaszerowałam przed szafę i wyciągnęłam z niej TO. Ubrałam się i poprawiłam przed lusterkiem. No teraz to mogę już iść. Usiadłam przy stole. Dostałam porcję śniadanka.
- Smakują?
-Są przepyszne! Nie wiedziałam że umiesz gotować!-Powiedziałam z pełną buzią.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz.-Poruszał brwiami.
-Mam nadzieje że się dowiem.
-Jeżeli tylko będziesz chciała.
-Oczywiście, że będę chciała. A tak właściwie to gdzie jest Iga?
-A tak, marchewki wyszły na spacerek. Iga mówiła coś o tym że mają kupić jedzenie bo wam się kończy.
-Marchewki? Myślałam że Iga to liczba pojedyncza.
-A to ty nie wiesz.
-A czego?-Zapytałam zniecierpliwiona.
-Tego że Louis kocha te warzywa i nie może bez nich żyć i już od dawna mówimy do niego pan marchewka.
-O no to widzę że się związek rozwija.-Zaśmiałam się kończąc naleśniki i popijając je sokiem.
- Nom.-Posprzątał za mnie i z powrotem usiadł na przeciwko.
-To mamy na dziś jakieś plany?-Zapytałam.
-Może chciała byś poznać resztę zespołu?
-Pewnie. Na pewno są super.
-Tak są.
-To kiedy idziemy?
-Zaczekajmy tylko na pomarańczowych, może Iga też by chciała pójść.
-Dobrze, to choć coś obejrzymy,bo to może troszkę potrwać.-Usiedliśmy na kanapie, a ja położyłam głowę na kolanach Harry'ego. W telewizji leciał jakiś program rozrywkowy. Mimo iż był do bani to my cały czas się śmialiśmy do łez.

IGA:

Wstałam odbyłam poranną toaletę, wyprostowałam włosy i przebrałam się w TAKIE ciuchy.Było wcześnie a Patty jeszcze spała. Przygotowałam sobie śniadanie, a właściwie to zwykłe płatki na mleku, bo nie chciało mi się gotować. Usiadłam do stołu i rozpoczęłam proces konsumpcji. W pewnym momencie usłyszałam pukanie o drzwi. Otworzyłam je. No tak kto inny to mógłby być. Oczywiście w tym momencie tkwiłam w mega uścisku Louis'a.
-Witaj słoneczko ty moje kochane.-Darł się Lou.
-Cicho bo Patty jeszcze śpi.-Uciszyłam go.Wyrwałam się chyba cudem.Zobaczyłam że w progu stoi Harry.-Cześć.-Pomachałam mu z uśmiechem.
-Jak to jeszcze śpi? To trzeba ją obudzić.-Przerwał mi Lou.
-Tylko spróbuj.-Stanowczo, ale cicho powiedział Harry chwytając go za bark.
-Dobra nie będę jej budził. Spokojnie.-Zrzucił jego rękę.
-Co was tak wcześnie sprowadza?-Zapytałam.
-Ja chciałem zrobić śniadanko mojej śpiącej królewnie.-Powiedział Hazza.
-A ja się za tobą stęskniłem.-Mówiąc to znowu mnie przytulił.
-Dobra to chodźcie.Hazza czuj się jak u siebie i bierz wszystko co ci potrzeba. A ty Lou siadaj i czekaj, aż zjem płatki to pójdziesz ze mną na spacer i małe zakupki żywnościowe.-Oznajmiłam.
-Tak jest szefowo.-zasalutowali chłopcy. Zaśmiałam się i wszyscy przystąpiliśmy do swoich zadań.Połknęłam ostatnią łyżkę mleka i odstawiłam talerz do zlewu. Chwyciłam torebkę i poklepałam mojego towarzysza po ramieniu.
-Możemy już iść.-Oznajmiłam i wyszliśmy z apartamentu zostawiając tam Harrego, który o dziwo świetnie sobie radził w kuchni.Wyszliśmy przed budynek i udaliśmy się do sklepu.Louis skierował się zgadnijcie gdzie. No pewnie że do stoiska z warzywami i wziął pęk marchewek.Popatrzyłam na niego.
-No co? Jestem na głodzie.
-Ale przecież ja nic nie mówię.
-Ale myślisz.
-O proszę, a od kiedy to ty czytasz w myślach?
-Od zawsze kochana.
-A czaje. Czyli mam do czynienia z istotą paranormalną.-Zaczęłam się śmiać.
-A czy kiedykolwiek w to wątpiłaś?
-No w sumie to nie.
-No widzisz.-W tym momencie ogarną nas niepohamowany napad śmiechu i ludzie się na nas patrzyli serio jak na UFO. Wzięliśmy potrzebne rzeczy i udaliśmy się do kasy. No tak, dla gwiazdy nawet zwykły wypad do Tesco może okazać się niebezpieczny. Napadły nas fanki:P Louis popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem.Kiwnęłam głową i ustawiłam się w kolejce, która była gigantyczna.Kto normalny chodzi o tej porze do sklepu? Tak wiem że to się tyczy również mnie. Ale ja wcale nie twierdzę że jestem normalna. Lou pstrykał sobie zdjęcia, rozdawał autografy i odpowiadał na dość dziwne pytania zadawane przez piszczącą gromadkę. Zapłaciłam za wszystko i zapakowałam zakupy. Oddaliłam się od kasy. Chłopak grzecznie pożegnał fanki. Podszedł do mnie i zabrał mi torbę wypakowaną samymi smakołykami.
-Ja to wezmę.-Powiedział.-Nie mogę pozwolić aby moja...-chwila milczenia-koleżanka się przedźwigała.
-Dziękuję.-Uśmiechnęłam się. Czy on się zastanawiał czy powiedzieć koleżanka. Może...albo nieee pewnie nie. Ja już chyba mam jakąś obsesję. Czy wspominałam o dzisiejszej pogodzie? Nie? To wspomnę. Więc jest cieplutko. Słońce od czasu do czasu wyłania się zza chmur ożywiając ulice Londynu. Z tego właśnie względu po drodze do domu wstąpiliśmy na shake'a i lody. Ja wzięłam Pucharek lodów śmietankowych a Louis Meegga truskawkowego shake'a . Udaliśmy się do stolika aby spokojnie przy nim zasiąść i pochłonąć pyszności. Szłam z przodu a właściwie przeciskałam się w stronę wolnych miejsc. Louis szedł tuż za mną. Ja niosłam nasze zamówienia a Lou targał siatkę z zakupami. W pewnym momencie, próbując przedostać się z między krzeseł Lou zaczepił o jedno z nich.....iii Buuumm!!! Upadł na mnie i wywracając się razem wylaliśmy zawartość pucharków na podłogę.
-Oj!-Powiedziałam.
-Hehehe..Chodź!!!Hehe Chodź szybko!!!- Złapał mnie za rękę i podciągnął do góry, abym wstała. Biegł, kurczowo trzymając mój nadgarstek, przy tym przewracając kolejne krzesła i taborety. Już byliśmy przed lokalem. Obejrzałam się, zaglądając do środka. To samo zrobił Louis. O ZGROZO!!! Stała tam mała, grubsza babka po 40. Tak to rozwścieczona sprzątaczka.
-CHODU!!!- Darł się Louis. Znów chwytając mnie za rękę. Ciągną mnie za sobą, a ja o mało nie gubiąc balerinek dzielnie pędziłam za nim. Biegliśmy przed siebie i gwałtownie Marchewka zakręcił. Staliśmy teraz na jednej z tych małych ślepych uliczek ze śmietnikami. Byliśmy przyciśnięci do siebie, tak że czułam jego oddech na mojej twarzy. Tak to bardzo mały zaułek. Po jakiś pięciu minutach Louis wyjrzał niepewnie zza ściany.
-Droga wolna!!-Odrzekł uradowany.
-Uff...Mało brakowało..-Odetchnęłam.
-Ta. Widziałaś twarz tej baby?
-Noo straszna była.
-Aż strach pomyśleć co by było gdyby nas złapała.
-Nom.Hehehe...-Cały czas się śmiejąc wolnym krokiem poszliśmy w stronę apartamentowca. Musieliśmy minąć to samo miejsce w którym wydarzył się nieszczęśliwy wypadek. Zatrzymaliśmy się jakieś 10 m. przed wejściem. Spojrzeliśmy na siebie.
-Na trzy..Raz..Dwa...Trzyyy!!!- Złapaliśmy się za ręce i zaczęliśmy biec przed siebie ile sił w nogach, po chwili już zwolniliśmy.
-Hahahaha - Śmiałam się.
-Co?
-Nie nic...tylko hahaha tylko dawno nie robiłam czegoś takiego.hahaha
-Jakiego?
-Takiego... Że się nie zachowywałam jak pięciolatek hehe
-No co ty?! Ja to robię na okrągło..hah- Weszliśmy do domu i zastaliśmy rozhihaną parę loczków (Louis tak wymyślił) ściskających się na kanapie.

PATTY:

-Przyszły marchewki!!!-Powitał ich serdecznym uśmiechem Harry. Ja zrobiłam dokładnie to samo tylko im machając.
-Co wy tacy zdyszani?- Iga i Louis spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem. Po kilku minutach patrzenia sie na nich jak na wariatów i wyczekiwania odpowiedzi. Louis wyciągnął do mnie rękę.A Iga nas przedstawiła.
-Ah tak bo wy się jeszcze nie znacie. Patty to Louis. Louis to Patty.-Uścisnęłam jego dłoń.
-Bardzo mi miło.- Powiedział.
-Mnie również.
-Dobra wszyscy się już znamy to teraz chodźmy do nas i tam wszystko nam opowiecie.- Przerwał Harry. Iga zaniosła zakupy do kuchni i wszyscy wyszliśmy z mieszkania. Udaliśmy się do drzwi naprzeciwko. Apartament 525 był całkiem inny od naszego. Naprawdę robił wrażenie. Może rozmieszczenie pomieszczeń było podobne, ale całość była przynajmniej trzy razy większa. Wszystko Urządzone w bardzo nowoczesnym stylu. Kolory głównie biel, czerń i szarość, ale dobra nie będę się tu rozpisywać. Powiem tylko że baardzo luksusowe to ich mieszkanko. Czego można się spodziewać po wspólnym domu piątki chłopców? No oczywiście totalny chaos. Weszliśmy do kuchni a tam. Niall. (Tak ten farbowany to Niall jak dobrze pamiętam.) Klęczy na podłodze pochylony nad rozbryźniętym kartonem mleka. Louis od razu staną za nim i zaczął klepać go po plecach i pocieszać.
-Niall. Skarbek. Nie płacz nad rozlanym mlekiem.
-Jak tak możesz.-Odtrącił jego rękę.-Ty nie masz uczuć Tomlinson.
-A właśnie że mam. Mam wielkie serducho.-Popatrzył się w stronę Igi. No tak to na kilometr widać że coś am iskrzy.
-Niall.!Niall...-Powiedziałam. A blondynek podniósł na mnie wzrok.Wyciągnęłam klucze z kieszeni.- Słuchaj masz tu klucze i leć do mnie naprzeciwko, tam w kuchni jest mleko. Weź sobie.- Chłopak wstał gwałtownie i rzucając mi się naszyję chwycił klucze.
-Dziękuję ci o zbawco!!- Mówił głośno dalej tkwiąc w uścisku.-Będę mógł zjeść swoje płatusie. Dziękuję. Kocham Cię.
-Ej,ej, ej nie za dużo tych czułości Horan? Ona jest moja.-Przypomniał lekko poddenerwowany już Hazza.
-Dobrze już przestaje. A tak przy okazji jestem Niall ale to już wiesz, a ty jesteś Patty, a to Iga tak?
-Tak. Miło mi.
-Mnie również.
-Ta mi też. Louis nam dużo o tobie opowiadał Iga. Naprawdę dużo. Jaka to ty jesteś piękna i cudowna-Wywracał oczami pomawiając go. Zarumieniona Iga spojrzała ukradkiem na Louisa.
-Osz ty małpo..-Louis już chciał się na niego rzucić.
-To gdzie to mleko.-Podbiegł od drzwi.
-W kuchni w lodówce. Na pewno znajdziesz.-Odpowiedziałam z uśmiechem i już go tam nie było.- Kochanie?
-Tak?
-Gdzie macie jakąś ścierkę czy coś?
- A po co ci?
- No żeby zetrzeć podłogę.
-Aaa yyy eee..-Nerwowo drapał się po głowie.-Li!!! Gdzie my mamy jakieś ścierki?!-Darł się.
-Tam w tej pojedynczej wysokiej szafce!!-Odpowiedział mu niski męski głos.-A co ty będziesz sprzątał!?- Zapytał przybliżając się.
-Nie no co ty? Nie ja.-W tym czasie ja już wzięłam mopa i ścierałam rozlanie mleko.
-No bo już się martwiłem że coś nie tak z tobą.- Odwróciłam się a w progu stał teraz wysoki, dobrze zbudowany, ciemny blondyn.Pomachałam mu.
-Cześć!!
-Witam!-Odmachał.-No jeszcze cię nie znam, a już cię lubię. W końcu ktoś porządny.-Powiedział podając mi rękę.-Jestem Liam.
-A ja Patty.-Uśmiechnęłam się.
-Ej no dobra. Co wy jakiegoś uwielbienia do mojej dziewczyny dostaliście wszyscy? co?-Zapytał Harry.
-Nie no nie denerwuj się chociaż. Ja tylko się ciesze że dokonałeś właściwego wyboru.-Usprawiedliwił się Liam.
-Tak to najlepszy wybór w moim życiu.-Westchnął Harry.
-Dobra, dobra już mi tak nie słódźcie. Bo się zarumienię.-Dołożyłam wszystko na swoje miejsce. Liam poszedł do siebie, a Niall wrócił z mlekiem w ręku i wielkim bananem na twarzy i przystąpił do robienia płatek.Harry wziął mnie za rękę i zaprowadził do salonu, gdzie Iga i Louis grali sobie w najlepsze w jakąś grę na X-box'ie.
-A gdzie jest Zayn?- Zapytał.-Gdzie jest Zayn? Halo? Czy mnie ktoś słyszy?- W tym momencie ja usiadłam na wskazanej sofie a Harry pomachał Louisowi ręką przed oczyma.-Słyszysz?
-Co co? Coś pytałeś?
-Gdzie jest Zayn?!
-Ależ spokojnie kochanie. Poszedł kopcić.- Odpowiedział Lou.Przyszedł Niall z michą płatków i usiadł koło Igi. Obserwowali całe zdarzenie i śmiali się z zachowania kolegów.
-A no tak.-Palnął się w czoło.-No mogłem się domyślić.Usiadł koło mnie, kładąc rękę na oparciu za moją głową.
-No mogłeś.- Dodał Marchewa .
-Hahah jak stare dobre małżeństwo.-Śmiał się Niall.
-Może obejrzymy jakiś film?-Zaproponowałam.
-Tak tak!! Jakiś horror!!-Rzucił z entuzjazmem Harry.
-Czy ja usłyszałem horror? -Usłyszałam nieznajomy głos z tyłu. Obróciłam się i zobaczyłam ciemnowłosego mulata z szerokim białym uśmiechem.
-Tak będziemy oglądać.-Powiedział Lou.
-To super, ja też chcę i idę po Liama to też obejrzy.
-No to ja idę po popcorn!!-Zasalutował podnosząc się Niall.
-Louis?-Powiedziała cicho Iga.
-Tak?
-Ale ja się boje horrorów.
-Nie bój się Super Man tu jest!!-Krzyczał.Zaśmialiśmy się chórkiem.
-To zgoda.
Wszyscy przyszli.Zayn się nam przedstawił.(Całkiem miły chłopak) Wyłączyliśmy światło, zasłoniliśmy okna i włączyliśmy "Klątwę". Iga wtulona w Louisa, ja w Harrego, Zayn i Niall w Liama. Cały dzień spędziliśmy na oglądaniu filmów. Niektóre były naprawdę straszne,ale towarzystwo chłopaków jest w stanie rozśmieszyć nawet najbardziej przestraszonego człowieka na świecie i nawet horrory nie są straszne.


____________________________________________________________________

Witam!!! Przepraszam że tak długo nie pisałam, ale miałam pomysł ale nie mogłam go opisać w słowach. Nie do końca mnie ten rozdział zadowala. Piszcie, komentujcie!!! Bardzo, bardzo was proszę.
Dziubaski:*,
Patrycja.

1 komentarz:

  1. Zayn i Niall wtuleni w Liama Heuheuhe ;D

    Bardzo fajne opowiadanie i czekam na następny rozdział.! <3

    http://wouldyouseeme.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń